Oto całkowicie nowy, dwudrzwiowy phantom w wersji drophead coupe - składane coupe, arystokrata wśród kabrioletów. Produkcyjny model prototypu 100EX z 2004 roku. Mniej nadęty i znacznie bardziej wysportowany od limuzyny, z większym stylem.

Długa maska z surowej polerowanej stali zamyka 453-konne, 12-cylindrowe monstrum. Skrzynia biegów to 6-stopniowy automat, tak zestrojony, by do setki wystrzelić w niecałe 6 sekund!

Reklama

Misterny mechanizm materiałowego dachu pomógł zaprojektować niemiecki specjalista - firma Edscha. Podobno działa bajecznie... Złożone przykrycie zamyka pokrywa z najprawdziwszego drewna tekowego - powstała na wzór jachtów z lat 30., całość otacza chromowana listwa.

Kolejna ekstrawagancja to drzwi otwierające się w stylu naszej pierwszej syreny - na tzw. łapacza gęsi. Skrzydło jest na tyle duże, że bez problemu można dostać się na tylną kanapę.

Wieko bagażnika także nie mogło być normalne. Brytyjczycy podzielili je na dwie części - dolna odchyla się jak klapa w pickupie, a górna tradycyjnie do góry. Po co ta komplikacja?

Reklama

Szkieletem auta jest aluminiowa rama przestrzenna - dodatkowo wzmocniona dla większej odporności na skręcenia. Producent jest na tyle pewny konstrukcji, że opisuje go jako najsztywniejszy kabriolet na rynku.

Jaka będzie ostateczna nazwa - historia wskazuje na corniche, ale oficjalną wersję poznamy za kilka dni na salonie samochodowym w Detroit. Pod bramą już czeka śmietanka raperskiego świata i nie tylko...