Akcja wydarzyła się w USA. Kierowca ściganego forda taurusa kilkukrotnie zignorował nakaz szeryfa do zatrzymania się do kontroli. Ciekawe co ten delikwent miał na sumieniu jeśli pełnym gazem zdecydował się zjechać na pobocze, które zadziałało jak skocznia narciarska - samochód wybił się w powietrze na klika metrów i po widowiskowym locie wylądował w przydrożnych drzewach.

Reklama

Kierowca taurusa trafił do szpitala, kiedy poczuje się lepiej odwiedzi go policja i raczej nie będzie to wizyta z czekoladkami i bukietem kwiatów…

p