- Z motoryzacyjną pasją Józefa Cyrankiewicza łączy się wiele legend, plotek i anegdot - przyznaje w rozmowie z dziennik.pl Michał Wróbel, dyrektor zarządzający Ardor Auctions. - Jak głosi jedna z nich, "wieczny premier" był stałym bywalcem Targów Motoryzacyjnych w Poznaniu. Były to wówczas największe i najbardziej prestiżowe tego typu targi po tej stronie żelaznej kurtyny. Już w 1961 roku Cyrankiewicz, wielbiciel brytyjskich samochodów, zachwycił się jaguarem e-type i nakazał jego zakup - relacjonuje nam Wróbel.

Reklama

Jednak to było tylko preludium. W 1962 roku zapada decyzja o zakupie kolejnego jaguara po modelu e-type, który miał służyć najważniejszym dygnitarzom Polski Ludowej. Wybrano największy i najbardziej ekskluzywny ówcześnie samochód w gamie brytyjskiej stajni, czyli czterodrzwiowy model mark X.

Cyrankiewicz spełnia kaprys

Na polecenie Cyrankiewicza limuzynę zamówiono jeszcze tego samego roku w Anglii, a do Polski dostarczono ją w 1963. Auto, podobnie jak e-type, parkowało w garażach Biura Ochrony Rządu w Warszawie. Co ciekawe, inaczej niż mercedesy kupione w ciemnych kolorach, jaguar mark X został zamówiony w kolorze kości słoniowej.

Reklama

- Od nowości, czyli od 1963 roku jaguar mark X był używany w kręgach władzy. Wiadomo na pewno, że jednym z głównych użytkowników samochodu był premier Cyrankiewicz. Samochód zamówiono w kolorze kości słoniowej, ponieważ jak głosi legenda, ten kolor podobał się Ninie Andrycz, czyli ówczesnej małżonce Józefa Cyrankiewicza - mówi nam Michał Wróbel.

Ardor Auctions

Zresztą cała specyfikacja tego jaguara była bardzo nietypowa jak na auto reprezentacyjne, które miało wozić na tylnym siedzeniu dygnitarzy. Jasny kolor nadwozia, czerwone wnętrze i specjalne wyposażenie były raczej efektem kaprysu, niż faktycznej potrzeby. Zwłaszcza, że samochód do setki przyspieszał w mniej niż 9 sekund. Przypominamy, że w latach 60. na polskich drogach aut było niewiele, a tak ekscentrycznej limuzyny nie dało się nie zauważyć.

220 km/h rządowym "kotem"

Po odbyciu kilkuletniej służby w Urzędzie Rady Ministrów mark X, razem z pozostałymi jaguarami z rządowej floty został przekazany do zakładów Stomil (w Dębicy i w Olsztynie). Wiadomo, że ze względu na zbliżony rozmiar kół, samochody wykorzystywane były przede wszystkim do testów opon do aut, takich jak żuk i warszawa.

- Na tegorocznym zlocie Motoclassic Wrocław, podczas prezentacji jaguara mark X, podszedł do nas Andrzej Kalitowicz (menadżer Krzysztofa Hołowczyca - przyp. red.), obecnie właściciel innego Jaguara zakupionego przez państwo i oddanego Stomilowi, który wspominał jak w dzieciństwie razem z ojcem jeździł „kotem” ze Stomil Olsztyn. Opowiadał, że pewnego razu jego tata postanowił pokazać mu, jak te samochody potrafią jeździć i rozpędził auto do prędkości 220 km/h. W latach 70-tych, kiedy polska motoryzacja była w powijakach, a na ulicach można było spotkać co najwyżej syrenki i warszawy, taka sytuacja to było czyste szaleństwo. Historia tego człowieka potwierdziła fakty, które my znaliśmy tylko z dokumentów - mówi Wróbel.

Reklama

W połowie lat 70. w zakładach Stomil uznano, że korzystanie z rządowych jaguarów nie ma dłużej sensu. W 1975 roku rozpisano na nie przetarg i auta powędrowały do rąk prywatnych w różne części Polski. Osobą, która zakupiła jeden z pojazdów, był m.in. wspomniany Kalitowicz, kierowca testowy z Olsztyna.

Jaguar Cyrankiewicza w prywatnych rękach

Biały jaguar mark X trafił do właściciela pod Tarnowem, gdzie przeszedł gruntowną i fachową renowację z wykorzystaniem oryginalnych częściach sprowadzonych z zagranicy.

- Znaleziony pod Tarnowem przez zespół Ardor Auctions jaguar mark X przez wiele lat był praktycznie nieużywany, jednak stan techniczny w jakim został odkryty budzi podziw. Lakier i blacharka są dobrze zachowane, a silnik o pojemności 3,8 litra i mocy 269 koni mechanicznych działa doskonale. Samochód został wyprodukowany w 1963 roku, w czasach świetności tej marki. Mimo, że mark X jest typową angielską limuzyną, to praktycznie cały układ napędowy został przeniesiony ze sportowego modelu e-type - opisuje szef domu aukcyjnego.

Jego zdaniem samochód można porównać do dzisiejszego mercedesa S63 AMG. Smukła karoseria jaguara skrywa sportowy silnik, sportową skrzynię biegów, a także sportowe zawieszenie tylne.

- Choć do charakteru samochodu bardziej pasowałaby automatyczna skrzynia biegów, mark X podobnie jak e-type, jest wyposażony w czterobiegową manualną skrzynię, dodatkowo wyposażoną w overdrive - dodaje Wróbel.

Dzięki odkryciu pasjonatów samochód z bagażem barwnej historii niebawem zmieni swojego właściciela. Jaguar Cyrankiewicza, będzie jednym z 60 okazów, które 17 września na Stadionie Narodowym wystawi na sprzedaż dom aukcyjny Ardor Auctions. Cena? Między 65 a 85 tys. zł.

Trwa ładowanie wpisu