Syrena meluzyna L ma być eleganckim i jednocześnie najbardziej ekonomicznym w zakupie modelem naszego nowego auta. Zależy mi, aby była przystępna cenowo. Najtańszy model będzie kosztować około 35 tysięcy złotych - ujawnia w rozmowie z dziennik.pl Arkadiusz Kaminski, polsko-kanadyjski projektant przemysłowy, założyciel i dyrektor generalny AK Motor International Corporation.

Reklama
AK Motor International Corporation

Pod maską podstawowej wersji będzie pracować silnik benzynowy o pojemności 1,5 l lub mniejszy. Kaminski chce, aby jego syrena odwoływała się do tradycji swojej poprzedniczki. Dlatego jedna z wersji koloru nadwozia ma przypominać kość słoniową, czyli tradycyjne lakierowanie legendy polskich szos sprzed trzech dekad.

Jako rynkowych rywali dla nowej syreny meluzyny w wersjach bogatszych biznesmen widzi fiata 500 (cena od 44 250 zł), mini (od 71 400 zł) i volkswagena beetle (od 72 990 zł). Tańsze odmiany tego auta mają rywalizować z innymi modelami segmentu B, czyli np. skodą fabią czy volkswagenem polo.

Reklama
Kasia Czajczynska

Na liście seryjnego wyposażenia meluzyny na pewno znajdą się wszystkie elementy wymagane dla zapewnienia bezpieczeństwa - zapewnił w rozmowie z nami twórca nowej syreny.

Producent planuje również zamontować w podstawowym modelu wejście umożliwiające podłączenie iPoda lub innych urządzeń przenośnych. - Nie ma sensu stosować w nowoczesnym aucie przestarzałej technologii CD z ubiegłego wieku - tłumaczy Kaminski.

Dyrektor generalny AK Motor International Corporation dodaje, że produkcję nowej syreny chce ulokować w Polsce.

AK Motor International Corporation

Jesteśmy na to zdecydowani w 100 proc. Niezależnie od tego zastanawiamy się nad montowaniem syreny także w innych krajach - podkreśla biznesem. - To dziś powszechna praktyka. Na przykład volkswageny są produkowane w Niemczech, ale jednocześnie składane są w wielu częściach świata. AK Syrena musi stać się taką globalną marką o polskich korzeniach - mówi biznesmen.

Kaminski przyznaje, że był już w polskim konsulacie w Kanadzie i rozmawiał m.in. na temat możliwej lokalizacji siedziby firmy w Polsce.

- Na trudnym rynku motoryzacyjnym uznaję ten projekt za odważny, mimo to kibicuję mu, bo mam sentyment do syreny - ocenia Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego. Jego zdaniem produkcja syreny byłaby opłacalna, gdyby sprzedawano ją w limitowanych seriach, jako auto z najwyższej półki, powyżej 100 tys. zł. - Jeśli mówimy o samochodzie, który ma kosztować 60-70 tys. zł, to musiałby być produkowany w liczbie kilkuset tysięcy sztuk rocznie. A wtedy należałoby zainwestować ogromne pieniądze - twierdzi Faryś i wskazuje, że trzeba jeszcze znaleźć kilkaset punktów dilerskich, które zgodzą się ten samochód sprzedawać i serwisować.

Produkcji syreny mogłaby się podjąć FSO. Marek Dyżakowski, wywodzący się z FSO wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Inżynierów i Techników, przyznaje, że zakład jest gotowy na realizację takich projektów. - Mamy gotową lakiernię, halę montażu i halę spawalni. Dla Polaków byłoby to piękne podtrzymanie tradycji motoryzacji. Zastrzegam jednak, że potrzebny jest ogromny kapitał w wysokości kilkuset milionów dolarów - mówi Dyżakowski. Czy kanadyjski biznesmen dysponuje taką kwotą? Nie wiadomo. Kaminski zdradza jedynie, że rozmawia z potencjalnymi inwestorami.