Jan Kulczyk rezygnuje z ogłoszonych z wielką pompą dwa lata temu planów budowy infrastruktury do ładowania samochodów elektrycznych – ustalił DGP. Spółka e+, która należy do kontrolowanej przez biznesmena Polenergii i Alva Technologies, miała być pierwszym na naszym rynku integratorem dostarczającym kompletny pakiet usług dla użytkowników pojazdów elektrycznych. Miała nie tylko zbudować w polskich miastach stacje doładowujące takie samochody, lecz także zapewnić finansowanie (w tym leasing lub wynajem), serwis, ubezpieczenie i assistance pojazdu. Zapowiadano, że postawi aż 300 tego rodzaju punktów, skończyło się na 12.
– Jesteśmy w końcowym etapie likwidacji spółki. Złożenie formalnego wniosku w tej sprawie to czysta formalność, która nie zajmie nam więcej niż dwa, trzy miesiące – mówi DGP Jan Adamski, likwidator firmy e+. Do załatwienia pozostała tylko sprawa odzyskania VAT i spółka zostanie wykreślona z KRS.
Wielkie plany dotyczące budowy takiej infrastruktury miał także koncern RWE Polska. Dokładnie cztery lata temu tuż obok siedziby przy ul. Wybrzeże Kościuszkowskie w Warszawie uruchomił we współpracy z firmą Green Stream Polska pierwszą publiczną stację ładowania akumulatorów elektrycznych aut w stolicy. Zapowiadano wtedy, że docelowo powstanie ogólnopolska sieć podobnych punktów. W ciągu zaledwie kilku tygodni planowano postawienie 30, a do połowy 2010 r. w 14 największych miastach Polski miało być w sumie 130 takich stacji.
Współpraca RWE i Green Stream Polska nie ułożyła się jednak i z ogłoszonych przed czterema laty szumnych zapowiedzi zostało niewiele. Budowa pierwszych 10 słupków z gniazdkami do ładowania elektrycznych samochodów trwała ponad rok. Obecnie w stolicy funkcjonuje zaledwie 12 postawionych przez RWE tego typu stacji. – W najbliższej przyszłości nie planujemy zwiększenia ich liczby – poinformowano nas w biurze prasowym koncernu.
Reklama
RWE Polska dostrzega jednak potencjał tego sektora w Polsce i dlatego w 2012 r. nawiązał współpracę z firmą Renault. – Jej zakres przewiduje możliwość nabycia poprzez salony koncernu motoryzacyjnego indywidualnych stacji do ładowania samochodów elektrycznych. Uzupełnieniem prywatnych punktów domowych są publicznie dostępne stacje ładowania – wyjaśniło biuro prasowe.
Reklama
O niepowodzeniu projektów dotyczących stacji ładowania akumulatorów elektrycznych aut przesądził, zdaniem ekspertów, minimalny popyt na tego typu pojazdy. – Firmy tego typu nie mają racji bytu, bo samochodów jest zwyczajnie mało. Śmiem twierdzić, że także w najbliższych latach nie ma szans na zastąpienie choćby w części autami elektrycznymi pojazdów tradycyjnych – mówi Jakub Faryś, szef Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego, grupującego importerów i sprzedawców nowych aut. Według niego nawet jeżeli pojawią się klienci, to raczej nie będzie szans, żeby projekt taki jak e+ wyszedł na plus. – Większość użytkowników samochodów elektrycznych pokonuje średnio w ciągu dnia dystans nie większy niż 20–30 km. Jeżeli nawet weźmiemy pod uwagę, że ktoś kupi taki pojazd, to szansa, że będzie doładowywał go w mieście, jest niewielka – zastrzega w rozmowie z DGP Faryś.
Na świecie jest inaczej. Według najnowszego raportu firmy doradczej Frost & Sullivan pod koniec 2012 r. w Europie funkcjonowało łącznie 7,25 tys. punktów ładowania samochodów elektrycznych. Jak szacują eksperci, w 2019 r. liczba tego rodzaju miejsc miałaby już przekraczać 3,1 mln.

Trwa ładowanie wpisu