4,5 mln w ciągu roku – tyle razy kierowcy mieli omijać system pobierania e-myta. Takie informacje wygenerował system viaTOLL, wybudowany kosztem 5 mld zł. Ale kierowcy bronią się, że to system popełnia pomyłki, a Inspekcja Transportu Drogowego nie jest w stanie tych informacji zweryfikować.

Reklama

System elektronicznego poboru opłat za przejazdy płatnymi drogami ruszył z małym poślizgiem w lipcu ubiegłego roku. Od tego czasu wygenerował ponad 4,5 mln informacji o naruszeniach, z czego 1,8 mln dotyczyło tych zarejestrowanych przez tzw. bramownice kontrolne (zgodnie z wytycznymi Ministerstwa Transportu, Budownictwa i Gospodarki Morskiej karane mają być tylko wskazania takich bramek). W zależności od rodzaju przewinienia budżet Krajowego Funduszu Drogowego, zasilany z e-myta, powinien więc wzbogacić się o 2,7 – 5,4 mld zł. Bo kara za przejazd bez opłaty wynosi 3 tys. zł, a za wniesienie niepełnej opłaty – 1,5 tys. zł. Tymczasem z danych Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego wynika, że zapłacono ledwie 16 mln zł kar.

Zarówno Kapsch – firma będąca operatorem systemu viaTOLL – jak i Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad zapewniają, że nie jest to wina systemu. Błędnie generowane informacje mają stanowić zaledwie 0,7 proc. wszystkich rejestrowanych przez bramki. Jednak zarówno kierowcy, którym grożą kilkudziesięciotysięczne kary, jak i reprezentujący ich prawnicy twierdzą, że to wina błędów systemu, który chce karać za przewinienia, których nie było. W GITD toczy się coraz więcej postępowań dowodowych z przesłuchaniami pracowników Kapscha. Przedsiębiorcy widzą na koncie internetowym, że mają pieniądze, to samo słyszą na infolinii. Wysyłają kierowcę, a potem okazuje się, że na kilku bramkach opłata nie została pobrana – wylicza prawniczka Iwona Szwed, reprezentująca interesy przewoźników.

Dorota Prochowicz, rzeczniczka viaTOLL, wskazuje, że ostatecznym potwierdzeniem pobranej opłaty za przejazd jest nota obciążeniowa, którą wszyscy użytkownicy systemu otrzymują po zakończonym okresie rozliczeniowym. Kłopot w tym, że one nie zawierają informacji, że kierowca przejechał jakąś bramkę nie płacąc -rozkładają ręce prawnicy.

Reklama

Rzeczniczka GDDKiA Urszula Nelken zwraca uwagę, że 54 proc. naruszeń dotyczy kierowców, których wina jest bezsporna (nie byli w ogóle zarejestrowani w systemie). I przekonuje, że wszystko jest w porządku, a przychody z e-myta już przekroczyły 1 mld zł. Według szacunków w przyszłym roku zwrócą się koszty jego uruchomienia i system zacznie na siebie zarabiać – dodaje Nelken.