W 1991 roku razem z ojcem kupowaliśmy nowego malucha - pierwszy fabrycznie nowy samochód w naszej rodzinie. Z gotówką upchaną po kieszeniach pojechaliśmy miejskim autobusem do byłej stacji Polmozbytu, gdzie na miejscu okazało się, że dostępne są tylko maluchy koloru... zgniłozielonego! Po krótkiej rozmowie ojca z ubranym w granatowy fartuch pracownikiem "dilera" (jej szczegóły do tej pory są mi nieznane) na plac sprzedaży wyjechał nasz czerwony fiacik z tzw. lotniczymi siedzeniami Intergroclin. Radości nie było końca! Choć po wielu latach zdarzało się mi kilkukrotnie odbierać nowe auta, tamtego malucha zapamiętam do końca życia, a sam model budzi tylko i wyłącznie miłe, sentymentalne wspomnienia.

Właśnie na podobne odczucia liczył Fiat, decydując się ożywić legendę kultowej "500-ki" - auta, które choć ma rzeszę fanów na całym świecie (a we Włoszech jest samochodem niemalże świętym!), w świadomości Polaków właściwie nie funkcjonuje. Zaszczytne miano auta, które zmotoryzowało Polskę, należy się bezsprzecznie poczciwemu Maluchowi, bez względu na to, co dziś z perspektywy lat się o nim sądzi. Stąd właśnie nasze zdjęciowe to dla najnowszego produktu Fiata.

Jak na razie plany Włochów sprawdzają się doskonale - w Europie zebrano już ponad 100 tys. zamówień na samochód, a każdego dnia liczba ta ronie. Chętni do kupienia "pięćsetki" (m.in. w Niemczech) muszą czekać na auto nawet kilka miesięcy. Podczas turyńskiej prezentacji Fiata dyrektor tyskiego zakładu Zdzisław Arlet żartował, że najchętniej nie wypuszczałby swoich ludzi z fabryki, bo zapotrzebowanie na nowego "malucha" z Tychów jest ogromne, a zakład wytwarza przecież jeszcze inny bestseller koncernu (Panda), przygotowuje się do Forda Ka i wciąż trwa produkcja 600.

Z tym większą ciekawością odebraliśmy do testu jedną z pierwszych zarejestrowanych w Polsce "pięćsetek". Nasz egzemplarz ma pod maską 100-konny, benzynowy silnik 1.4 (identyczny jak w pandzie 100 HP), a przez całe nadwozie ciągnie się zielono-biało-czerwony pas (barwy narodowe Włoch). Pierwsze wrażenie? W rzeczywistości samochód prezentuje się jeszcze lepiej niż na zdjęciach, a zainteresowanie przechodniów na ulicy jest naprawdę niespotykane. Pierwsze pytanie: "A ile to cacuszko kosztuje?". Niestety, w tej chwili nie znamy odpowiedzi na to pytanie. We Włoszech podstawowa "500-ka" z silnikiem 1.2 to wydatek 10,5 tys. euro. Przedstawiciele Fiata w Polsce zapewniają, że cena będzie atrakcyjna, więc podejrzewamy, że nie będzie to proste przeliczenie euro na złotówki i nasz rynek może liczyć na pewien "upust".

Wysoko umieszczone przednie siedzenia znacznie ułatwiają wsiadanie do wnętrza autka. Siedziska są długie, a fotele bardzo dobrze wyprofilowane. Nasz testowy egzemplarz miał wykończoną czarną skórą tapicerkę, która dodatkowo podkreśla luksusowe aspiracje samochodu. Gorzej sytuacja wygląda z tyłu - osoby powyżej 1,75 m wzrostu nie powinny tu raczej podróżować ze względu na przestrzeń nad głowami. I pewnie nie będą, bo chętni na fiata 500 nie szukają auta rodzinnego, a komplet pasażerów na pokładzie pojawia się u nich raczej rzadko. Materiały w środku (na wysokości wzroku) robią bardzo dobre wrażenie, ale wraz z opuszczaniem głowy jest już gorzej. Czarny plastik, z którego wykonano dół deski rozdzielczej, jest podatny na zarysowania, spasowanie tego elementu także pozostawia trochę do życzenia.

Bardzo podobała się nam natomiast polakierowana w kolorze nadwozia płaszczyzna deski (kojarząca się ze spartańskim wnętrzem pierwszej "pięćsetki") oraz dźwignia biegów (jak w pandzie) tuż przy kierownicy. Amatorom własnej playlisty przypadnie do gustu możliwość podłączenia dysku USB do fabrycznego radioodtwarzacza (gniazdo znajduje się na dole centralnego tunelu). Nasz samochód był wyposażony także w automatyczną klimatyzację.

Na desce rozdzielczej znajduje się przycisk Sport. Jego użycie powoduje zwiększenie czułości układu kierowniczego oraz pedału gazu (gdy jest on niewciśnięty, 100-konny silnik na niskich obrotach sprawia wrażenie trochę ociężaego). Wynik sprintu do "setki" uznajemy za zadowalający, podobnie jak prawie nieodbiegający od danych producenta wynik średniego spalania - 6,4 l (przy 100-konnym silniku i samochodzie ważącym 1040 kg to całkiem nieźle).

Dobrze też wypadł pomiar drogi hamowania (37,4 m ze 100 km/h), choć jej wydłużenie o 2 m po rozgrzaniu hamulców trochę psuje ten wizerunek. Krótki rozstaw osi i mocny silnik spowodowały, że inżynierowie nie mieli innego wyjścia i utwardzili zawieszenie małego fiata. W efekcie samochód prowadzi się precyzyjnie, ale ucierpiał na tym komfort podróżowania. Nad kierowcami ze sportowymi ambicjami czuwa seryjny dla 100-konnej wersji system stabilizacji toru jazdy ESP (przy innych silnikach będzie wymagał dopłaty). Duży motor pociągnął za sobą jeszcze jedną rzecz - testowa wersja 500 ma średnicę zawracania aż 10,6 m (przy pozostałych jednostkach o 1,4 m mniej).

Podsumowanie
Kiedy patrzy się na naszych "modeli" ze zdjęć, to aż trudno uwierzyć, że minęło w sumie niewiele czasu, a małe samochody tak bardzo się zmieniły. Kiedyś do napędu wystarczył chłodzony powietrzem, hałaśliwy silniczek o mocy 24 KM, dziś pod maską 500 znajdziemy nowoczesną, 100-konną jednostkę. Czy jeszcze kilka lat temu ktoś w ogóle pomyślałby, że małe auto może mieć seryjnie 7 airbagów (w tym chroniący kolana) i system ESP oraz otrzymać aż 5 gwiazdek w teście zderzeniowym Euro NCAP? Zmieniło się też jeszcze coś - kiedyś małe pojazdy były najtańsze, dziś już nie. Mimo tego o sukces 500 jestem spokojny. Ładne, dobrze wykonane auto, które ma dużą szansę na status pojazdu kultowego, długo będzie bestsellerem Fiata.

Tu znajdziecie pełne archiwum "Auto Świata". Polecamy.


















Reklama