Wniosek złożyła Inicjatywa Społeczna EL 00000 Zmotoryzowani Mieszkańcy Łodzi. - W Łodzi, gdzie społecznicy rowerowi dominują w swych nie zawsze zgodnych z wolą mieszkańców działaniach, nastąpiła polaryzacja środowisk. W tym momencie są "rowerowi" lub "zmotoryzowani". Jedni - wpływając na władzę - działają siłą rozpędu, drudzy gromadzą wokół siebie tysiące sympatyków i jako oddolna społeczna inicjatywa wyrażają nastroje ogromnej rzeczy mieszkańców - argumentują przedstawiciela Inicjatywy Społecznej, którą - jak słyszymy - tworzy kilkadziesiąt osób i która ma już kilka tysięcy sympatyków.

Reklama

Ministerstwo w rozmowie z nami potwierdza, że wniosek wpłynął pod koniec kwietnia. - Przeanalizujemy ten temat - mówią nam urzędnicy resortu infrastruktury i budownictwa. Nie wykluczają jednak, że w sprawie wypowiedzieć się będzie musiało także Ministerstwo Finansów, gdyż polisy OC dotyczą sfery ubezpieczeń.

Rowerzyści nie tryskają entuzjazmem

Dlaczego zmotoryzowani łodzianie postanowili pójść na zwarcie z rowerzystami? - Było u nas sporo wypadków. Nie tylko z samochodami. Dochodzi do tego, że rowerzyści wpadają na siebie nawzajem na ścieżkach rowerowych - tłumaczy Urszula Małoszewska, reprezentująca Inicjatywę Społeczną „Zmotoryzowani Mieszkańcy Łodzi”. - Nie łudzimy się, że przekonamy do tego pomysłu najbardziej zapalonych rowerzystów. Ja sama mam takie ubezpieczenie OC. Płacę 33 zł rocznie, w tym jest ubezpieczenie OC i NNW. Nie uważam, by były to koszty nie do przełknięcia - argumentuje nasza rozmówczyni.

Reklama

Faktycznie, rowerzyści nie tryskają entuzjazmem na pomysł części mieszkańców Łodzi. - Rowerzyści, którzy dużo jeżdżą, często sami dochodzą do wniosku, że warto mieć polisy OC. Pytanie, czy to powinien być obowiązek. Gdyby tak było, wiązałoby się to z faktem, że musiałby istnieć jakiś aparat kontroli. To rodzi kolejne pytanie o koszty funkcjonowania takiego systemu, a zwłaszcza, czy koszty wypłacanych odszkodowań nie będą dużo niższe niż koszty systemu. A m.in. z tych względów żaden kraj w Europie nie wprowadził dotąd obowiązkowego OC dla rowerzystów - argumentuje Jakub Furkal ze Stowarzyszenia „Rowerowa Gdynia”.

Ale kierowcy też mają swoje racje. Gdy np. stojąc w korku drzwi przytrze im rowerzysta bez polisy OC, możliwości zadośćuczynienia za powstałe szkody są dwie: albo droga sądowa, albo zwykła próba dogadania się. Pierwszy sposób jest przewlekły i kosztowny dla obu stron. Drugi nie daje gwarancji, że obie strony właściwie wycenią szkody na miejscu zdarzenia i że - w razie czego - rowerzysta dopłaci brakującą kwotę, jeśli okaże się, że koszty naprawy są wyższe.

To jednak nie przekonuje rowerzystów. - A co z pieszymi, którzy torbą z zakupami zahaczą o samochód? Idąc tym tokiem myślenia, wszyscy niedługo będziemy musieli mieć OC. Z reguły zdarzenia z udziałem rowerzystów nie są specjalnie kosztowne, pozwólmy ludziom się dogadywać bez całego aparatu urzędniczego - nawołuje Jakub Furkal.

"W starciu z samochodem mają małe szanse"

Reklama

Statystyki jednak nie do końca działają na korzyść rowerzystów. Jak podaje Instytut Transportu Samochodowego, w ramach którego działa Polskie Obserwatorium BRD, zarówno w roku 2014, jak i w 2015 ok. 15 proc. wypadków drogowych w Polsce, to wypadki z udziałem rowerzystów. W dodatku ten udział był najwyższy od 10 lat, pomimo spadającej liczby wypadków. Choć trzeba równocześnie przyznać, że niektóre przewinienia przypisywane rowerzystom, są przesadzone. Przykład? Tzw. wypadki „chodnikowe” z udziałem rowerzystów. Według danych policji, spośród wszystkich wypadków spowodowanych w 2015 r. przez rowerzystów tylko w 6 proc. z nich jako przyczynę określono nie ustąpienie pierwszeństwa pieszemu.

Choć resort infrastruktury szybko ucina temat, o kwestie obowiązkowego OC pytaliśmy w niedawnym wywiadzie na łamach DGP wiceministra Jerzego Szmita:

DGP: Minister Adamczyk wyszedł z inicjatywą przywrócenia obowiązkowej karty rowerowej. Niektórzy eksperci sugerują pójść o krok dalej i wprowadzić obowiązkowe OC dla rowerzystów.
Jerzy Szmit:Dyskusja o rowerzystach pojawiła się w związku z nowym, rządowym raportem o stanie bezpieczeństwa ruchu drogowego. Ale w tym dokumencie nie ma żadnych rekomendacji dotyczących wprowadzenia nowych dokumentów uprawniających do jazdy rowerem po drogach publicznych. Choć faktycznie postulat ten pojawia się w różnych rozmowach, ale żadnego twardego stanowiska ministerstwa w tej kwestii nie ma. Fakty są takie, że co roku kilkuset rowerzystów ginie na drogach, kolejnych kilka tysięcy osób jest rannych. Rowerzystom w ostatnim okresie wiele ułatwiono w kwestii poruszania się po jezdni, niektórzy z nich poczuli się trochę zbyt pewnie, jakby nie dostrzegając tego, że w starciu z samochodem mają małe szanse. Niestety nie wszyscy użytkownicy ruchu drogowego wiedzą, jak bezpiecznie się w nim poruszać. Bo dziś, każdy kto ukończył 18 lat, może poruszać się po drodze publicznej bez konieczności weryfikowania swojej wiedzy dotyczącej ruchu drogowego. Stąd pomysł, żeby znajomość przepisów była powszechniejsza niż dotychczas.