Mieszkaniec Mazowsza, który zdecydował się opowiedzieć nam swoją historię, pod koniec kwietnia pojawił się na placu AAA Auto w Piasecznie, gdzie chciał obejrzeć samochód, który wypatrzył na stronie internetowej firmy. Rzeczywistość go rozczarowała, ale zaproponowano mu inny model - kia cerato 1.6 CRDi z końca 2006 roku, zarejestrowana pierwszy raz w marcu 2007 roku, auto krajowe i bezwypadkowe, od pierwszego właściciela.

Reklama

Nie masz zielonego pojęcia, nie kupuj

Mimo takiej laurki kupujący nie był przekonany do tego auta - szukał innego modelu. - Na temat samochodów marki Kia nie wiedziałem prawie nic. Nie chciałem wydać 15 tys. złotych bez przygotowania merytorycznego, tym bardziej że było to sobotnie popołudnie i wszystkie stacje diagnostyczne były już nieczynne - mówi.

Z jego relacji wynika, że sprzedawcy przekonywali o uczciwości oferty - zapewniono go o dokładnej kontroli na podnośniku i sprawdzeniu komputerowym. A gdyby coś było nie tak, auto można zwrócić w ciągu 7 dni bez podawania przyczyny.

Reklama

- Usłyszałem: kupi pan teraz, podjedzie do ASO i jak coś nie będzie się zgadzało, przyjeżdża pan w ciągu 7 dni i wymieniamy auto. To samo powtórzył główny manager sprzedaży i jeszcze jeden pracownik na placu, choć dobrze wiedzieli, że wprowadzają mnie w błąd i to podwójnie - małym druczkiem w załączniku umowy było napisane, że zwrot auta w ciągu 7 dni dotyczy aut za ponad 15 tys. zł - kia wraz z dodatkowymi kosztami była wystawiona za 14 999 zł - relacjonuje kierowca.

Ale okazuje się, że takich drobnych zastrzeżeń było więcej. - Oprowadzający od razu zapytał nas, skąd jesteśmy i jak to daleko od Warszawy - wiedział bowiem o drugim zapisie mówiącym, że samochód można zwrócić, jeśli nie przejedzie się więcej niż 100 km - w moim wypadku więcej mam w jedną stronę do Piaseczna - przyznaje.

Uwaga na drobny druk i treść załączników

Reklama

W trakcie czytania umowy kierowca wychwycił, że po jeździe próbnej musi potwierdzić autentyczność załącznika numer 2. Kiedy go zażądał, okazało się, że lista wymienia m.in. uszkodzone zawieszenie i turbinę oraz braki mocy.

- Wstałem i chciałem wyjść - wtedy pojawiło się dwóch pracowników i główny manager, który twierdził, że to jest złe tłumaczenie z języka czeskiego, a wszystko w razie awarii pokryje gwarancja carlife, która opiewa na maks 2 tys. zł na 1 zdarzenie - mówi Marciniak.

Jego zdziwienie było tym większe, że w trakcie jazdy próbnej nie zauważył niczego niepokojącego. Podpisał umowę, wsiadł za kierownicę i wrócił do domu z myślą, że ma tydzień na przyjrzenie się autu.

Dwa auta w jednym?

Na miejscu zadzwonił do ASO Kia, którego pieczątki były w książce serwisowej - tam usłyszał, że taki samochód nigdy nie był u nich serwisowany. Sprawdzając auto w innym ASO, okazało się, że…

dziennik.pl

- Cały przód mojego samochodu pochodzi z wersji przed liftingiem, a tył zgodnie z papierami z wersji po liftingu, do tego uszkodzone są dwa czujniki na sumę 1000zł. Mam na to pismo z opinią ASO Kia. Zadzwoniłem do AAA Auto w Piasecznie i usłyszałem, że wstawienie maski, błotników, lamp, zderzaka i brak osłony pasa przedniego z wersji przed modernizacją to właściwie tylko naprawa blacharsko-lakiernicza - opisuje. Dodaje, że w salonie nie dopatrzono się żadnego problemu.

Co z tym fantem zrobić? Mężczyzna poinformował nas, że zwrot samochodu nie był możliwy. Salon zaproponował wymianę kii na auto w takiej samej cenie lub droższe.

- Ostatecznie po kilkugodzinnych negocjacjach zgodziłem się na rabat w wysokości 1200 zł plus dodatkowy zestaw dwóch opon zimowych. Nie jest to rozwiązanie idealne. Sami przedstawiciele AAA Auto przyznali, że przód ewidentnie był naprawiany, a jedno małe zaspawane pęknięcie belki nie jest efektem wypadku, a najechania na "coś" - powiedział nasz bohater.

Niżej zamieszczamy stanowisko Zarządu AAA Auto w Polsce:

W imieniu AAA AUTO informujemy, że wyjaśniliśmy wewnętrznie wszystkie kwestie zawarte w niniejszym artykule, które częściowo powstały w wyniku braku dochowania staranności przez jednego z naszych pracowników. Samochód w rzeczywistości miał wymieniony zderzak oraz pas przedni, poza tym był sprawny i z całą pewnością możemy stwierdzić, że nie był zmontowany z dwóch różnych pojazdów. Niezwłocznie wdrożyliśmy dodatkowe procedury kontrolne, które mamy nadzieję spowodują, że w przyszłości podobne sytuacje nie będą miały miejsca.

Przykro nam, że nasz klient został narażony na trudności w trakcie procesu zakupu samochodu, za co Go przeprosiliśmy. Wspólnie całą sprawę już wyjaśniliśmy i doszliśmy do porozumienia. Mimo, że cena samochodu wynosiła poniżej 15.000 PLN i klient przejechał nim kilkaset km, zaproponowaliśmy wymianę samochodu na inny w tej samej cenie. Tym samym oznaczało to, że stosowane standardowo przez nas warunki wymiany auta zostały przekroczone zarówno w zakresie wartości samochodu, jak i pokonanego dystansu, w tym wypadku aż kilkakrotnie. Klient jednak zdecydował ostatecznie, że zostanie przy pierwotnie wybranym samochodzie.