Z końcem maja Ministerstwo Infrastruktury i Budownictwa przedstawi swoje pomysły na sfinansowanie ponad 90-miliardowej dziury w programie budowy dróg krajowych do 2023 r. Wartość zaplanowanych tam inwestycji opiewa na 200 mld zł, podczas gdy rząd dysponuje jedynie 107 mld.
Jednym z pomysłów jest zaangażowanie w przedsięwzięcie samorządów. Rząd chce tak zmienić przepisy, by umożliwić współpracę finansową między lokalnymi władzami i Skarbem Państwa w zakresie inwestycji drogowych w przypadku, gdy np. gmina jest zainteresowana współfinansowaniem którejś z nich. Zmiana przepisów jest konieczna, bo teraz takie inicjatywy często są blokowane przez regionalne izby obrachunkowe. Chodzi o brak możliwości inwestowania gminy w nie swój majątek.
Resort przekonuje, że jego pomysł ma dużą szansę się przyjąć. – Obserwujemy duże zainteresowanie samorządów w zakresie udziału w realizacji inwestycji, zarówno większych, np. ujętych w programach drogowych, jak i mniejszych, głównie z zakresu poprawy bezpieczeństwa ruchu drogowego, jak chodniki czy skrzyżowania – zapewnia Elżbieta Kisil, rzeczniczka MIB. Na dowód resort podaje nam przykłady rozmów, jakie rząd prowadzi z samorządami. Chodzi np. o budowę węzłów drogowych: na skrzyżowaniu DK 47 z drogą wojewódzką 961 w Poroninie, w Niepołomicach na autostradzie A4 czy Łagowie na koncesyjnym odcinku autostrady A2.
Reklama
W rozmowie z nami wiceminister Jerzy Szmit, odpowiedzialny w resorcie za drogi, mówi wręcz o „licznych delegacjach samorządów” zgłaszających zapotrzebowanie na budowę czy remonty odcinków dróg krajowych. – Za tymi postulatami często szły również deklaracje konkretnego wsparcia finansowego. Taką deklarację otrzymaliśmy np. od prezydenta Szczecina, który zadeklarował chęć wsparcia zachodniej obwodnicy miasta bardzo poważną kwotą, oczywiście etapowo. Samorząd z woj. kujawsko-pomorskiego zgłosił także chęć dołożenia się do obwodnicy Brześcia Kujawskiego. Kolejny przykład to Strzelce Krajeńskie, które chcą współpracować przy budowie obwodnicy. Otrzymuję też listy intencyjne od samorządów wojewódzkich, m.in. z Podkarpacia – wylicza wiceminister.
Reklama
Resort nie precyzuje, jak dużego zaangażowania finansowego oczekuje od drugiej strony. Nie podaje też, jakie kwoty padają w już złożonych propozycjach. Nie brakuje jednak samorządów, które mają mieszane uczucia odnośnie do rządowych planów. – Na pewno pomysł jest wart rozważenia, jednak nie może się to zamienić w próbę przerzucania na nas kosztów w przypadku już zaplanowanych przez państwo zadań – uważa Anna Strzelczyk-Frydrych z urzędu miasta w Bydgoszczy. Tutaj istotną inwestycją jest trasa S10. – Deklarowaliśmy wolę wsparcia finansowego tej inwestycji na etapie przetargu na dokumentację, jednak koszt budowy całej drogi jest na tyle duży, że trudno byłoby nam w nim uczestniczyć. Obawiamy się, że może to być furtka do ograniczania zakresu PBDK – dodaje Strzelczyk-Frydrych.
Niektóre samorządy wskazują, że już muszą się dokładać do inwestycji rządowych. – Wrocław jest miastem na prawach powiatu, co oznacza, że w granicach administracyjnych od lat finansujemy wszystkie inwestycje drogowe, w tym wojewódzkie i krajowe, z wyłączeniem autostrad i dróg ekspresowych – zwraca uwagę Małgorzata Szafran z wrocławskiego magistratu.
Pomysłowi ministerstwa otwarcie sprzeciwia się Lublin, który zarządza dziewięcioma odcinkami dróg krajowych na swoim terenie. – Jako miasto na prawach powiatu współfinansowalibyśmy inwestycje znajdujące się poza naszymi granicach. Czyli nie zaspakajałyby one bezpośrednio potrzeb mieszkańców – wskazuje Beata Krzyżanowska, rzeczniczka prezydenta Lublina.
Wiceminister Szmit rozumie te obawy. – Gdy ponad 10 lat temu wprowadzano takie ograniczenie, chodziło o to, aby uniknąć sytuacji, w której samorządy będą zmuszane do finansowania cudzych dróg. Ale jeśli dziś samorządy same są gotowe partycypować w takich inwestycjach, to należy się z tego cieszyć – konkluduje.