Stan bezpieczeństwa na polskich drogach w ciągu ostatnich 10 lat stale się poprawia - nie ma wątpliwości Najwyższa Izba Kontroli. Liczba śmiertelnych ofiar wypadków drogowych spadła o 41 procent, a liczba rannych o 31 procent - czytamy w najnowszym raporcie NIK. Tendencja spadkowa utrzymuje się mimo wzrostu liczby pojazdów na polskich drogach. Jest jednak kilka innych problemów, na które NIK zwraca uwagę.

Reklama

Po pierwsze, problemy z siecią i stanem dróg. Brakuje bezkolizyjnych skrzyżowań, świateł na przejściach dla pieszych w ruchliwych miejscach, chodników wzdłuż dróg we wsiach i miasteczkach. Po drugie, wiele do życzenia pozostawia stan polskich służb zajmujących się dbaniem o bezpieczeństwo na drogach.

CZYTAJ WIĘCEJ: Inspekcja transportu się chwali: Mniej zabitych na drogach. Najlepszy rok od lat 60. NEWS DZIENNIK.PL >>>

40 procent policjantów z drogówki nie ukończyło wymaganego specjalistycznego przeszkolenia w zakresie ruchu drogowego. Niewielki odsetek funkcjonariuszy ma za sobą szkolenia nieobowiązkowe, dotyczące bardziej szczegółowych zagadnień. Na przykład kurs dotyczący czynności na miejscu wypadku lub kolizji ukończyło niespełna 7 procent policjantów, kurs obsługi wideorejestratorów - tylko 8,5 procent, a kontroli tachografów cyfrowych - niecałe 15 procent. Policja drogowa posiada ponad 700 motocykli, jednak przeszkolonych pod tym kątem było tylko 530 policjantów, a kurs doskonalenia techniki jazdy samochodem ukończyło zaledwie 15 procent policjantów drogówki - wylicza Najwyższa Izba Kontroli.

Reklama

"Większość skontrolowanych jednostek policji nie miała wystarczającej liczby pojazdów, sprzętu technicznego oraz umundurowania w stosunku do obowiązujących norm wyposażenia" - alarmuje NIK i dodaje: "Zwracamy uwagę, że ponad 1/3 policyjnych pojazdów jest zużyta i kwalifikuje się do wymiany".

Dostaje się również straży miejskiej. Wniosek z kontroli tej służby według NIK nasuwa się sam. Należy odebrać strażnikom możliwość korzystania z fotoradarów.

"Zaangażowanie strażników gminnych i miejskich w obsługę fotoradarów, zwłaszcza przenośnych, jest podyktowane w wielu wypadkach nie tyle służbą na rzecz bezpieczeństwa w ruchu drogowym, co przede wszystkim chęcią pozyskiwania pieniędzy do gminnej kasy" - zauważają kontrolerzy w raporcie. "Pieniądze z fotoradarów stacjonarnych i przenośnych samorządy mają przeznaczać na poprawę infrastruktury i inne działania związane z podnoszeniem bezpieczeństwa ruchu drogowego. Tymczasem prowadzona w gminach kontrolowanych przez NIK ewidencja księgowa najczęściej nie pozwalała na wyodrębnienie środków uzyskanych z mandatów nałożonych za wykroczenia ujawnione przy pomocy fotoradarów, a tym samym na ocenę, czy zostały one wykorzystane zgodnie z obwiązującymi przepisami" - wytyka Najwyższa Izba Kontroli.

Reklama

Jednak najmocniejszy postulat w raporcie NIK dotyczy Głównej Inspekcji Transportu Drogowego. Kontrolerzy proponują rozważenie likwidacji GITD i włączenie tej służby w zakres kompetencji policji. Po pierwsze dlatego, by wzmocnić drogówkę, po drugie dlatego, że zdaniem NIK inspekcja pracuje niewydajnie. Nie jest w stanie opracować wszystkich zdjęć zarejestrowanych przez fotoradary, nie potrafi również zapewnić ciągłości pracy.

W praktyce oznacza to, że po zapadnięciu zmroku i w nocy znacznie zmniejsza się liczba patroli GITD na drogach, co wykorzystują kierowcy obawiający się sprawdzenia stanu pojazdu.

Jak podkreśla Najwyższa Izba Kontroli, choć stan bezpieczeństwa na polskich drogach znacząco i systematycznie się poprawia, na kraj wciąż odbiega od średniej europejskiej. W 2014 roku w przeliczeniu na milion mieszkańców Polski ginie w wypadkach 87 osób. Gorsze statystyki są tylko w Rumunii, gdzie życie na drogach tracą 92 osoby na milion. Tymczasem w Wielkiej Brytanii, która prowadzi w tym rankingu, liczba ofiar sięga zaledwie 29 osób na milion.