Obowiązek rozliczeń ma wziąć na siebie Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, którą zobowiązała do tego specustawa przeforsowana przez ministra transportu Sławomira Nowaka. Rządowa agencja ma sięgać po pieniądze z Krajowego Funduszu Drogowego, a potem dochodzić ich zwrotu od nieuczciwych wykonawców lub syndyków w przypadku bankrutów.
Od wtorku strumień rządowych pieniędzy ma zacząć płynąć do podwykonawców z oddziału GDDKiA w Krakowie – dla poszkodowanych na autostradach A4 Brzesko-Wierzchosławice i Szarów-Brzesko. Od piątku ruszą wypłaty w GDDKiA w Warszawie, m.in. za autostradę A2 Konotopa – Stryków. GDDKiA zastrzega jednak, że podwykonawcy mają otrzymywać pieniądze dopiero po pozytywnym zweryfikowaniu wykonanych przez nich prac na danym kontrakcie.
Według GDDKIA o pieniądze ubiega się na razie ponad dwieście poszkodowanych przedsiębiorstw. W większości to firmy z budowy autostrady A2 Łódź – Warszawa, którym pieniądze zalega DSS w stanie upadłości, oraz z odcinków A1 i A4, za które odpowiadały spółki z grupy innego bankruta – PBG. Łączna wartość wniosków od podwykonawców przekroczyła 100 mln zł, ale ta kwota może jeszcze urosnąć. W większości oddziałów termin składania wniosków jeszcze nie upłynął. Harmonogram wypłat można sprawdzić na: www.gddkia.gov.pl.
Specustawa o zapłacie podwykonawcom jest już przedmiotem krytyki. Powód – nowe prawo przewiduje wypłatę należności do wysokości kwoty zabezpieczenia należytego wykonania umowy (w kontraktach GDDKiA to kwota od 5 do 10 proc. wartości umowy). Część ekspertów uważa, że ten limit nie pozostaje w żadnym związku z wysokością roszczeń firm.
Reklama
GDDKiA ustaliła go arbitralnie. Pechowi podwykonawcy realizujący roboty dla wykonawcy, którego kontrakt zabezpieczony był w 5 proc., mają mniejsze szanse na zapłatę od tych, którzy pracowali na kontraktach z limitem 10 proc. – wytyka Rafał Bałdys, prezes Związku Pracodawców Branży Usług Inżynierskich.
Reklama