Zwykle dowiadujemy się o tym, że auto jest mniej warte, bo było naprawiane, kiedy chcemy je sprzedać. Przekonał się o tym 33-letni Tomasz Grzybowski z Gdyni, właściciel dwuletniej toyoty yaris, w którą pół roku temu uderzył inny pojazd. Naprawa m.in. bocznych drzwi, wahacza i zderzaka kosztowała prawie 20 tys. złotych i została pokryta z OC sprawcy. "Nie miałem żadnych zastrzeżeń do naprawy, ale gdy powiększyła mi się rodzina, postanowiłem kupić większe auto" - wspomina.

Reklama

I wtedy okazało się, że jego samochód wcale nie cieszy się wielkim zainteresowaniem. Musiał znacznie spuścić z ceny. "Nie ma znaczenia, że wszystkie uszkodzenia zostały naprawione, klienci i tak podchodzą do takiego auta podejrzliwie, zwłaszcza gdy wymiana dotyczy elementów konstrukcyjnych albo elektronicznych" - mówi Robert Bielecki, ekspert od spraw motoryzacyjnych z portalu Autocentrum. Takie auto traci na wartości od kilku do nawet kilkudziesięciu procent.

Okazuje się jednak, że poszkodowani w wypadkach wcale nie muszą się z tym godzić. Wprawdzie w ustawie o ubezpieczeniach nie ma konkretnych zapisów o refundacji wszystkich strat będących wynikiem wypadku, ale już kodeks cywilny mówi jasno: naprawienie szkody obejmuje straty, które poszkodowany poniósł, oraz korzyści, które mógłby osiągnąć, gdyby nie szkody mu wyrządzone.

"Oznacza to, że jeśli uczestnik wypadku uzna, że auto w jego wyniku straciło na wartości, ma prawo domagać się rekompensaty i wystąpić ze specjalnym wnioskiem do ubezpieczyciela" - przyznaje Marek Molak, sekretarz Komisji Ubezpieczeń Społecznych z Polskiej Izby Ubezpieczeń. Jednak niewielu właścicieli aut wie o takiej możliwości. Powód? Firmy ubezpieczeniowe rzadko o tym informują, nawet jeśli ktoś pyta o to wprost.

Reklama

DZIENNIK przekonał się o tym, dzwoniąc na infolinię firmy Axa. Podaliśmy się za uczestnika wypadku z samochodem ubezpieczonym w tej firmie i spytaliśmy, czy mamy prawa do odszkodowania w związku z utratą wartości naszego pojazdu. Przełączano nas czterokrotnie, a każdy z pytanych o to konsultantów był najwyraźniej zdziwiony. W końcu w dziale likwidacji szkód dowiedzieliśmy się, że istnieje taka "teoretyczna” możliwość. Należy napisać specjalny wniosek i dostarczyć go do siedziby firmy, jednak ton naszego rozmówcy rozwiał nasze złudzenia co do sensu takiego kroku.

Gdy zadaliśmy podobne pytanie w Hestii, PZU i Warcie, potwierdzono, że przysługuje nam prawo do rekompensaty. "Wypłacamy tego typu odszkodowania" - przyznał Wiesław Puławski, dyrektor Biura Likwidacji Szkód Ergo Hestii. Żaden z przedstawicieli wymienionych firm ubezpieczeniowych nie chciał powiedzieć, ile takich wniosków spłynęło i ile rozpatrzono pozytywnie. Zdaniem ekspertów motoryzacyjnych są to jednak śladowe ilości. To efekt przede wszystkim niewiedzy ludzi, ale także oporu towarzystw, które wiedzą, że większość odesłanych z kwitkiem ludzi zrezygnuje z dalszych roszczeń. "Tymczasem trzeba walczyć o swoje prawa i jeśli trzeba, pójść do sądu. Co taki człowiek w końcu jest winny, że ktoś rozwalił mu samochód?" - mówi twardo Krystyna Krawczyk z Biura Rzecznika Ubezpieczonych.

Ekspert: Wielu poszkodowanych odpuszcza

Reklama

MAGDALENA JANCZEWSKA: Jak jest obliczana utrata wartości handlowej pojazdu?
JAROSŁAW NOWAK*: Robi to specjalny program komputerowy, gdzie wpisuje się najważniejsze parametry auta. Dzięki algorytmom matematycznym oblicza się wartość pojazdu i szacuje szkody.

Czy samochód po wypadku zawsze traci na wartości?
To zależy od tego, co trzeba było naprawić. Są specjalne kategorie części, które mają na to wpływ. Najbardziej dotkliwe są uszkodzenia nadwozia, wtedy auto może stracić nawet kilkanaście procent. Tę kwotę ubezpieczyciel powinien oddać.

Firmy ubezpieczeniowe bardzo rzadko to robią...
Bo zdecydowana większość ubezpieczycieli na taki wniosek odpowiada standardową formułką, że naprawa była wykonana profesjonalnie, że auto zachowało swoje walory zarówno estetyczne, jak i użytkowe. Wtedy pozostaje jedynie pisać odwołania, a ostatecznie pozwać ubezpieczyciela do sądu.

Ile czeka się na wyrok w takiej sprawie?
Niestety długo, bo od 3 do 5 lat. Dlatego nie ma się co dziwić, że wiele osób macha ręką i odpuszcza.

Ubezpieczyciele tłumaczą także, że takie odszkodowanie nie przysługuje autom starszym niż 3 lata, dlaczego?
Rzeczoznawców obowiązuje specjalna instrukcja do określania ubytków wartości handlowej pojazdu. Jest tam napisane, że nie powinno się dokonywać takich obliczeń w przypadku pojazdów starszych niż trzyletnie. Jednak nie oznacza to, że jest to zabronione.

*Jarosław Nowak, jest niezależnym rzeczoznawcą samochodowym z Warszawy