Robert Makus z warszawskiej dyrekcji PKP w pamiętnikach "Ruszyły pociągi" pisał: "Koleje były w niektórych rejonach, a szczególnie warszawskim, całkowicie zniszczone. Tory zryte bombami. Szyny wywiezione, a nawet tam, gdzie pozostały - każda zerwana w kilku miejscach amunicją saperską. Wypalone budynki jak rzędy kościotrupów patrzyły czarnymi oczodołami. (...) Żadnego życia, żadnego ruchu."

Reklama
Inne

Pociągi nie mogły ruszyć także z braku węgla, o czym pisał inny kolejarz, pracujący w Gdańsku Bolesław Bieński. W swoim dzienniku pod datą 9 grudnia 1945 roku zapisał: "Zaczynamy już wszyscy unikać dworca, aby nie wstydzić się przed pasażerami. Załamała się także Gdynia, wycofując jeden pociąg po drugim. Słupsk został odcięty od Gdyni, tego pola startowego tylu osiedleńców. Lębork jest ostatnią stacją dokąd docierają. Miasto nie może ich pomieścić i wzywa, aby ich zabierać dalej za zachód. Wołanie w próżnię!"

Sytuację uratowały ciężarówki, które w grudniu 1945 roku dowiozły do stacji węgiel - ruszyły pociągi z przesiedleńcami i zaopatrzeniem. Jednak każdy kto mógł, starał się jeździć samochodami. Były to najczęściej maszyny produkcji amerykańskiej, w tym Chevrolety: modele osobowe (także z przedwojennego montażu Lilpopa) oraz wojskowe ciężarówki o ładowności 1,5 i 3 tony, z napędem na jedną i dwie osie. Dominacja amerykańskiego taboru wynikała z prozaicznej przyczyny: europejskie fabryki nie rozpoczęły jeszcze powojennych dostaw, a zdobycznych pojazdów było niewiele i na dodatek ich stan pozostawiał wiele do życzenia, były bardzo awaryjne i szybko trafiały na złom.

Reklama

Do końca października 1945 roku w Polsce urzędy zarejestrowały 10 992 ciężarówki, 46 autobusów oraz 6422 auta osobowe.



Dwa i pół roku później w Polsce było 21 016 samochodów osobowych oraz 23 813 ciężarowych i nadal był to w większości amerykański tabor. Już na przełomie 1943 i 1944 roku Inter-Allied Committee on Post-War Requirements (zwany Leith-Ross Committee, ustanowiony we wrześniu 1941 roku) zamówił samochody, które miały być dostarczone do Polski w pierwszym półroczu po zakończeniu wojny. Wśród zamówionych było m.in. 12 tys. ciężarówek (w tym 8 tys. 3-tonowych), 2,2 tys. autobusów i 2,7 tys. samochodów osobowych.

Inne
Reklama

Rozdziałem i dostarczeniem taboru zajęła się United Nations Relief and Rehabilitation Administration (UNRRA), powołana przez reprezentantów 44 krajów 9 listopada 1943 roku. Do końca 1946 roku UNRRA dostarczyła do Polski ponad 25 tys. samochodów ciężarowych, w tym 3 tys. nowych. Prosto z fabryk przyjechały do Polski m.in. 3-tonowe ciężarowe Chevrolety.

Wcześniej, bo do połowy września 1945 roku, dowództwa armii amerykańskiej i kanadyjskiej przekazały Polsce 800 samochodów. Także oddziały Ludowego Wojska Polskiego posiadały na wyposażeniu etatowym amerykańskie samochody, w tym kilkaset ciężarowych Chevroletów. W 1945 roku w samej tylko 2 Armii Wojska Polskiego były 204 samochody tej marki.

Kierowcy zachowali ciepłe wspomnienia o Chevroletach, w tym o bardzo popularnych modelach z Kanady. Miały kabinę umieszczoną nad silnikiem i charakterystyczną szybę przednią zamontowaną pod ujemnym kątem. Te mocne i zwrotne ciężarówki przez wiele lat pracowały także jako autobusy, np. w krakowskim oddziale PKS. Ich białe nadwozia z niebieskim pasem, które zbudowała krakowska firma Orlicki, widoczne były m.in. na trasie Kraków-Zakopane.

Dolnośląski kierowca Tadeusz Wronka wspominał, że szoferzy kochali "kanady", jak nazywane były te samochody. Także słynny pisarz Marek Hłasko, który dorosłe życie zaczynał we wczesnych latach 50. jako zawodowy kierowca, bardzo lubił ciężarówki General Motors.