"Wyprzedzili mnie tylko ci, którzy mają w dorobku zwycięstwo w tym rajdzie. Bez wątpienia to wielcy i godni rywale" - powiedział Hołowczyc, który w poniedziałek późnym wieczorem wylądował w Warszawie.

Reklama

"To dla mnie historyczny wynik. Co prawda byłem już piąty w 2009 roku, ale ta edycja była nieporównywalnie cięższa. Wystartowało ponad 170 załóg, a do mety dojechała mniej niż jedna trzecia. W dodatku żaden z czołowych kierowców tym razem się nie wycofał" - uzasadnił.

Podium Dakaru 2011 zdominowali kierowcy Volkswagena. Wygrał Katarczyk Nasser al-Attiyah, przed Ginielem de Villiers z RPA i Hiszpanem Carlosem Sainzem. Czwartą lokatę zajął kolega Hołowczyca z BMW - Francuz Stephane Peterhansel.

"Wynik mój i Stephane'a pokazał, że jako zespół jesteśmy drugą siłą Dakaru. Wszyscy mają świadomość, że tylko te dwie drużyny walczyły o zwycięstwo. Budżet Volkswagena jest od naszego nieporównywalnie większy, ale nie można się załamywać, tylko trzeba brać się do roboty. Mamy ogromne plany, jeśli chodzi o testowanie samochodu. Z inżynierami już omawiamy co trzeba w nim poprawić, bo jest takie powiedzenie - jak się kończy jeden Dakar, zaczyna się następny - i dla nas z pewnością już się zaczął" - podkreślił olsztynianin.

Reklama



W poprzednich czterech edycjach Hołowczyc siadał za kierownicą Nissana Navary. Zespół BMW, z którym pół roku temu związał się Polak, jest z jego postawy zadowolony.

"Dyrektor zespołu Sven Quandt dobrze odebrał mój wynik i, jak stwierdził, najmniej niszczyłem samochód. To pokazuje, że mam jeszcze rezerwy. Wiem, że za wolno jeżdżę po wydmach. Nie lubię wielkich dziur, na których trzeba czasem zaryzykować, przyspieszyć i uwierzyć w swoją nieśmiertelność" - ocenił.

Reklama

W marcu zapadnie decyzja odnośnie trasy przyszłorocznej edycji. Wszystko wskazuje na to, że ulegnie dużym zmianom. W ostatnich latach ścigano się po bezdrożach Argentyny i Chile.

"Tajemnicą poliszynela jest, że w przyszłym roku pojedziemy do stolicy Peru, Limy. Teraz waży się jeszcze czy na trasie znajdą się też inne kraje np. Brazylia. Dla organizatorów ważną sprawą jest bezpieczeństwo, bo przecież właśnie z powodu jego braku impreza przeniosła się z Afryki do Ameryki Południowej" - podkreślił Hołowczyc.