Na walkę o mistrzostwo świata federacji IBF do Słowenii wybiera się jednak samolotem. "To zbyt poważna sprawa, co więcej - najważniejszy pojedynek w życiu, abym jechał autem do Lublany. Samolotem nie boję się latać, poza tym to znacznie szybszy środek transportu niż moje bmw" - powiedział Jackiewicz, który będzie rywalizował 4 września z posiadaczem tytułu IBF w wadze półśredniej Słoweńcem Dejanem Zaveckiem.

Reklama

W przeszłości zdarzało się, że Jackiewicz jeździł na zagraniczne walki samochodem. "Tak było, ale to przeszłość. Doskonale pamiętam, jak siedem lat temu wraz z ówczesnym promotorem podróżowałem wiele godzin jakimś złomem do Francji. Parę miesięcy później wybrałem się niemieckiego Zwickau i znokautowałem w pierwszej rundzie faworyzowanego Duńczyka Allana Vestera" - stwierdził pięściarz z Mińska Mazowieckiego.

33-letni Jackiewicz, były mistrz Europy zawodowców, uwielbia podróże na czterech kółkach. Był już właścicielem ponad... 50 aut. Niektóre - jak twierdzi - miał po zaledwie kilka-kilkanaście dni, nie odpowiadały mu, dlatego szybko je sprzedawał i kupował następne.

"Miesięcznie pokonuję po drogach średnio pięć tysięcy kilometrów. Dziewięć razy w tygodniu jeżdżę na treningi z Mińska Mazowieckiego do Warszawy, a w obie strony pokonuję 100 km" - wyjaśnił.

Reklama

Jeśli Jackiewicz pokona Zavecka i odbierze mu pas IBF, w jego garażu pojawi się nowy samochód.

"Jeden z moich promotorów Piotr Werner zapowiedział, że otrzymam na rok do użytku hyundaia x35. Później może go odkupię i zostanie dla mojej narzeczonej Marty. A o zwycięstwie na ringu w Lublanie jestem przekonany, już nic nie zburzy moich marzeń o mistrzostwie świata potężnej organizacji" - przyznał podopieczny trenerów Fiodora Łapina i Pawła Skrzecza.