Projekt zaostrzenia kar za jazdę po pijanemu ma szansę na poparcie polityków różnych opcji. Ale tylko do czasu, aż najsurowsze na świecie kary nie dotkną ich samych, znajomych lub członków ich rodzin. Pijanym projektodawcy chcą konfiskować auta. Jeśli auto będzie pożyczone, złapany ma zapłacić jego równowartość. To straszny i niebezpieczny pomysł. Dlaczego?

Po pierwsze, taki przepis wprowadziłby istotną nierówność: jeden straciłby starego malucha wartego 500 zł, inny 100 tys. zł, gdyby np. jechał mercedesem pracodawcy. O wysokości kary decydować będzie nie stopień winy, a przypadek, choć jadący maluchem jak i mercedesem popełniają takie samo przestępstwo. I nieważne, czy sprawca miał we krwi 0,5 promila czy 3,5. Stare polonezy i maluchy wrócą do łask!

Po drugie, taka kara w wielu wypadkach jest nie do zapłacenia przez ukaranego. Fakt, że właściciela mercedesa S600 stać na więcej niż właściciela malucha, ale co zrobić z osobą, która pracuje jako kierowca lub pożyczyła auto?

Po trzecie, taka kara nie trafia bezpośrednio i celnie w sprawcę, ale głównie w jego rodzinę. Wyobraźmy sobie, że 18-letni syn po dwóch piwach pozwoli sobie na wypożyczenie nowiutkiego samochodu ojca. Złapany nie zapłaci swojej kary w wysokości kilkudziesięciu tys. zł, zapłaci ją rodzina. Pół biedy, jeśli ich na to stać. Ale co w sytuacji, gdy samochód kupiony został na kredyt? Czy pomysłodawcy nowych przepisów zechcą zlicytować mieszkanie i majątek ruchomy całej rodziny?

Po czwarte, taka kara - w wielu wypadkach - nie daje szansy na powrót sprawcy do normalnego życia. Co innego dostać wyrok w zawieszeniu, rozsądną grzywnę np. 2-5 tys. zł i stracić prawko na 2 lata albo i dłużej. Zapłacisz, odczekasz, otrzeźwiejesz. Jeśli jesteś mądry, nigdy więcej nie pojedziesz po pijanemu. Po karze grzywny w wysokości np. 100 tys. zł wielu ukaranych na zawsze straci szansę na powrót do normalnego życia.

Po piąte, wysokość kary nie odstrasza, tak jak wmawiają nam politycy. Odstrasza jej nieuchronność i nad tym trzeba pracować. Im więcej kontroli, alkomatów, policjantów - tym lepszy efekt. Jeśli kogoś nie przestrasza perspektywa 2 lat więzienia, nie odstraszy go też widmo finansowej ruiny. Gdyby kara miała tak odstraszać, jak nam wmawiają, np. w USA nie byłoby przestępczości wcale. Można tam dostać choćby 800 lat więzienia z perspektywą wyjścia po 400 za dobre sprawowanie, a zabójców nie brakuje! Prawo jest skuteczne, gdy jest powszechnie uwaane za sprawiedliwe. Przepis nadmiernie restrykcyjny, działający jak zemsta, nie zasługuje na szacunek.

Egzekwujmy dobre prawo
Obecnie mamy bardzo dobre i surowe przepisy i nie trzeba ich zmieniać. Za pierwszym razem złapani dostają zwykle wyroki w zawieszeniu, ale już za drugim muszą iść siedzieć! Teraz, po dwóch latach od wprowadzenia tego prawa można się spodziewać, że ci, których pierwszy wyrok niczego nie nauczył, pójdą do więzień. Tylko trzeba pozwolić przepisom na działanie!

- prowadzenie pojazdu z zawartością alkoholu 0,2-0,5 promila we krwi to wykroczenie. Grozi za to grzywna od 50 zł do 5 tys. zł, kara aresztu oraz czasowe zatrzymanie prawa jazdy.

- gdy siedząc za kółkiem mamy powyżej 0,5 promila, popełniamy przestępstwo. Grozi za to kara więzienia do 2 lat, zakaz prowadzenia pojazdu do 10 lat i grzywna nawet do 720 tys. zł!

- za spowodowanie wypadku po pijanemu grozi grzywna, utrata prawa jazdy i kara więzienia do 12 lat. Jeśli w wypadku są ofiary, można być pewnym kary bezwzględnego więzienia!

Prawodawcy, alkohol i kierownica
Politycy cynicznie piętnują pijanych kierowców, ale chronią kolegów, którzy dali się złapać po pijanemu za kółkiem. Problem typu "pijany poseł" to dla funkcjonariuszy drogówki nic nowego. Immunitet nie chroni wprawdzie posłów przed dmuchaniem w alkotester i przed ewentualnym przymusowym doprowadzeniem na badanie krwi, jednak skutecznie odsuwa w czasie i ogranicza odpowiedzialność karną. Koledzy posłowie starają się też z reguły, aby partyjnych kolegów jeżdżących pod wpływem alkoholu nie pozbawiono pracy.

Tak było m.in. w przypadku posła Ryszarda Kaczyńskiego z PiS-u (miał 1,69 promila alkoholu we krwi, gdy wjechał samochodem w płot). Poseł przeprosił i poddał się karze. Ta - jak dla posła - umiarkowana: pół roku w zawieszeniu na 2 lata. Poseł w świetle kamer wyrzucony z klubu parlamentarnego już wkrótce otrzymał zaproszenie do powrotu.

Inny poseł, Janusz Wójcik z Samoobrony (1,48 promila), miał podpaść pod "surowe konsekwencje" ze strony swojej partii. Oczywiście posłem jest nadal.
Z kolei wojewodę mazowieckiego Wojciecha Dąbrowskiego z PiS-u (ponad 1,5 prom. we krwi) z kłopotów po wpadce z jazdą po pijanemu na rowerze wybronił premier Jarosław Kaczyński (PiS), twierdząc, że "to w zasadzie nic złego i bardzo szkodliwego" (chodzi o jazdę po pijanemu na rowerze - red.). Dopiero kłopoty z wyłudzeniem prawa jazdy spowodowały utratę urzędu. Były wojewoda otrzymał następnie posadę jako członek rady nadzorczej firmy zbrojeniowej Radwar. Takich przykładów jest więcej.

Kto obroni przed konfiskatą?
Wielu posłów, którzy popierają konfiskatę aut, zdaje sobie sprawę, że takie przepisy mogą być niezgodne z konstytucją. Mówi ona m.in., że wszyscy są równi wobec prawa. W konsekwencji - za to samo przestępstwo każdemu należy się tak samo dolegliwa kara. Nie może o niej decydować przypadek. Dlatego można się spodziewać, że jeśli dziś bez zastanowienia uchwalona zostanie konfiskata aut za jazdę po pijanemu, jutro Trybunał Konstytucyjny będzie musiał - chcąc nie chcąc - bronić pijaków!

Tu znajdziecie pełne archiwum "Auto Świata". Polecamy.































Reklama