Czary-mary, hokus-pokus, a magiczna dźwignia zmienia volkswagena - to w uwodzicielskie kabrio, to w stylowe coupe. Naprawdę jest na czym zawiesić oko. Wypieszczony i w ogóle, i w szczególe.

Wnętrze, choć żywcem przeszczepione z golfa, nie przytacza masywnością, ale też nie zachwyca francuską finezją - ot proste radio, automatyczna klimatyzacja, skórzana tapicerka. Mniej komplikacji, mniej stresów…

Misterna konstrukcja zadaszenia składa się z 470 części. Volkswagen wymyślił ją wspólnie z Webasto. Niezależnie od wersji sufit eosa jest cały z przyciemnionego szkła, oczywiście, jeśli ktoś woli, może otworzyć tylko samo okno z widokiem na niebo.

Jak jeździ? Tak samo dobrze, jak wygląda. Nawet w trybie "kabriolet" nie rozłazi się na boki i prowadzi bardzo pewnie. Co prawda, "świerszcze" słychać na wybojach, ale to nie megasolidne mini kabrio, a i tak jest ich mniej niż w megane CC.

Po usztywnieniu karoserii dachem większość kierowców nie odczuje różnicy między eosem a np. borą. Świetny układ jezdny i doładowany 200-konny silnik 2.0 pasują do siebie jak ulał. Frajda gwarantowana.







Reklama