Czary-mary, hokus-pokus, a magiczna dźwignia zmienia volkswagena - to w uwodzicielskie kabrio, to w stylowe coupe. Naprawdę jest na czym zawiesić oko. Wypieszczony i w ogóle, i w szczególe.
Wnętrze, choć żywcem przeszczepione z golfa, nie przytacza masywnością, ale też nie zachwyca francuską finezją - ot proste radio, automatyczna klimatyzacja, skórzana tapicerka. Mniej komplikacji, mniej stresów…
Misterna konstrukcja zadaszenia składa się z 470 części. Volkswagen wymyślił ją wspólnie z Webasto. Niezależnie od wersji sufit eosa jest cały z przyciemnionego szkła, oczywiście, jeśli ktoś woli, może otworzyć tylko samo okno z widokiem na niebo.
Jak jeździ? Tak samo dobrze, jak wygląda. Nawet w trybie "kabriolet" nie rozłazi się na boki i prowadzi bardzo pewnie. Co prawda, "świerszcze" słychać na wybojach, ale to nie megasolidne mini kabrio, a i tak jest ich mniej niż w megane CC.
Po usztywnieniu karoserii dachem większość kierowców nie odczuje różnicy między eosem a np. borą. Świetny układ jezdny i doładowany 200-konny silnik 2.0 pasują do siebie jak ulał. Frajda gwarantowana.
Od pierwszego "klik" do ostatniego "klak" mija 25 sekund. Nieważne czy świeci słońce, czy pada deszcz. Eos zrzuca dach bez pohamowania i dba, by było przytulnie. Na okrągło...
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama