Kupujesz auto? Zachowaj ogłoszenie! Zrzut z ekranu będzie świetnym dowodem przeciwko nieuczciwemu handlarzowi. To nie żart. Sprzedawcy w ogłoszeniach podają wiele rzeczy bez pokrycia. Bardzo często np. deklarowana lista wyposażenia nie zgadza się z rzeczywistością. Jeśli w ogłoszeniu napisano, że auto ma ABS, a my nie zauważymy jego braku i nieświadomie kupimy auto bez tego ważnego elementu, możemy je zwrócić!

Prawo jest bezlitosne dla nieuważnych lub nieuczciwych zawodowych handlarzy. I słusznie! Klient nie musi znać się na technice, nie musi nawet mieć prawa jazdy. Wystarczy, że ma czym zapłacić za auto. Przepisy zakładają, że osoba, która zawodowo zajmuje się handlem określonym towarem, zna się na jego specyfice albo przynajmniej powinna się znać. O poważnych wadach towaru powinna poinformować nabywcę.

Tłumaczenie handlarza "nie wiedziałem, nie byłem pierwszym właścicielem" nie wystarczy, aby obronić się przed sądem. Mamy szansę wygrać i odzyskać pieniądze. A najlepiej nie ufać od początku i dokładnie sprawdzać auto przed kupnem.

Auto od handlarza
Osoba zawodowo handlująca samochodami ma prawo sprzedać jeżdżący złom, ale tylko pod warunkiem, że o stanie auta uczciwie poinformuje nabywcę

Małe wady
Używane auto nie musi być w tak dobrym stanie, jak nowe. Jeśli okaże się, że ma ono niewielką wadę (np. polakierowaną maskę), niewiele możemy zrobić.

Wyjątek: jeśli stan lub wyposażenie auta nie zgadza się z opisem np. w ogłoszeniu, możemy odstąpić od umowy lub zażądać obniżenia ceny. Na wszelki wypadek zachowajmy ogłoszenie!

Duże wady
O poważnych wadach sprzedawca z komisu (lub po prostu handlarz) musi nas poinformować.
Zawodowy handlarz nie ma prawa tłumaczyć się, że nie znał rzeczywistego stanu auta, jeśli wady są takie, że fachowiec mógł się zorientować.

O wykryciu wad informujemy sprzedawcę pisemnie. Żądamy: albo obniżenia ceny, albo odstąpienia od umowy, albo usunięcia wad - jeśli to możliwe.

Sprzedawca ma 14 dni na odpowiedź. Jeśli nie odpowie w terminie, domagamy się zapłaty. Nie zapłaci - wygramy przed sądem bez trudu. Jeśli sprzedawca twierdzi, że wad nie ma, potrzebujemy opinii rzeczoznawcy, zanim pójdziemy do sądu.

Zakup od osoby
Prywatny sprzedawca nie ma obowiązku znać się na technice samochodowej. Wniosek: stan techniczny musimy sprawdzić sami. Jeśli po podpisaniu umowy zorientujemy się, że auto jest w fatalnym stanie, nasza strata.

Wyjątek: pisemne zapewnienia sprzedawcy nie pokrywają się z rzeczywistością. Jeśli w umowie mamy napisane, że auto jest bezwypadkowe, a w rzeczywistości nie jest, możemy zażądać odstąpienia od umowy lub obniżenia jego ceny.

Jeśli kupujemy auto od pierwszego właściciela i świadomie wprowadzi on nas w błąd, mówiąc, że np. auto jest bezwypadkowe, nie tylko możemy domagać się obniżenia ceny, lecz także oskarżyć go o oszustwo. To wiąże się z odpowiedzialność finansową, ale i karną. Wyjątek: sprzedawca nie poniesie odpowiedzialności karnej, jeśli udowodni, że o wadzie nie wiedział.

Masz prawo do...
1... obniżenia ceny, odstąpienia od umowy albo do bezpłatnej naprawy poważnej wady, o której zawodowy handlarz wiedział lub powinien był wiedzieć, ale nie powiedział przed zawarciem transakcji.

2. O wadzie trzeba poinformować sprzedawcę nie później, niż w ciągu 2 miesięcy od momentu, gdy dowiedzieliśmy się o niej. Ochrona prawna działa przez dwa lata od kupna samochodu.

3. Zanim cokolwiek kupimy w komisie, warto domagać się, aby to, co sprzedawca mówi nam o aucie, umieścić w umowie. To da nam świetną podstawę do dochodzenia swoich roszczeń, jeśli okaże się, że z autem jest coś nie tak. Jeśli sprzedawca nie zgodzi się na takie rozwiązanie, lepiej poszukać innego samochodu.

4. Przed kupnem mamy prawo do dokładnych oględzin samochodu.Jednak sprzedawca nie ma obowiązku zgodzić się na jazdę próbną. Jeśli zgodzi się na to, uwaga: w razie kolizji spowodowanej z naszej winy, ponosimy pełną odpowiedzialność materialną! Zdarza się, że sprzedawcy mimo posiadania polisy autocasco żądają od niedoszłego klienta pokrycia szkód spowodowanych kolizją podczas jazdy próbnej! Mają do tego prawo, a więc jedźmy ostrożnie!

Czy odzyskamy nasze 500 zł?
Europejski Trybunał Sprawiedliwości zajmie się sprawą 500-złotowej opłaty za kartę pojazdu, którą płaciły osoby rejestrujące samochody sprowadzane z zagranicy. Do ETS-u sprawa trafiła na początku marca. Wcześniej wiele osób składało wnioski o zwrot tej opłaty do starostów i prezydentów miast. Urzędy w każdym przypadku odmawiały zwrotu pieniędzy, sądy orzekały różnie, a jeśli wyroki były korzystne dla obywateli, to urzędy odwoływały się od nich. Jednak wyrok ETS będze ostateczny. Jeśli Trybunał orzeknie, że opłata była niezgodna z prawem, być może wszyscy, którzy zapłacili 500 zł, odzyskają pieniądze.

Już kilka miesięcy temu polski Trybunał Konstytucyjny orzekł, że opłata była nielegalna i nakazał obniżenie jej. Decydujące okazało się to, że opłata ta była o wiele wyższa niż koszty wyprodukowania dokumentu, a więc była ukrytym podatkiem. A podatków nie można nakładać rozporządzeniem, tylko ustawą!

W sporze przed europejskim sądem decydująca będzie jednak inna kwestia: czy opłata za kartę pojazdu dyskryminowała auta importowane z Unii? Naszym zdaniem tak. W praktyce 500-złotową opłatą obciążone były wyłącznie te osoby, które rejestrowały używane auta sprowadzane z zagranicy, w tym z Unii. Ci, którzy rejestrowali nowe auta, nie płacili 500 zł.

Tu znajdziecie pełne archiwum "Auto Świata". Polecamy.












































Reklama