Kanciasta karoseria z wielkimi, pionowymi światłami to miła odmiana wśród konserwatywnych konstrukcji konkurencji. Ostre linie nadają autu egzotycznej szlachetności, co nie znaczy, że CTS to zatwardziały krążownik. Wręcz przeciwnie - kiedy trzeba potrafi ustawić szereg.
Topowy, 300-konny silnik 3,6 V6 ma zmienne fazy rozrządu plus bezpośredni wtrysk benzyny. 366 Nm momentu obrotowego śmiało wyrywa auto do przodu - bez różnicy czy przez sześciobiegową skrzynię ręczną, czy nowy sześciostopniowy automat Hydra-Matic. Słabsze sześciocylindrówki - 2.8/210 KM i 3.6/258 KM - nie mają bezpośredniego wtrysku paliwa. Pierwszy raz w historii CTS będziemy mogli wybrać między tradycyjnym napędem na tył lub na obie osie.
Wykończenie kabiny w guście zza Atlantyku ale z inspiracjami Prady. Podobno styliści wzorowali się na butach sygnowanych przez włoski dom mody. Mało tego auto może być wykończone metalicznymi panelami lub okładziną z czerwono-brązowego afrykańskiego drewna Sapele. To ostatnie najpiękniej wygląda z jasną skórą - tu naprawdę widać modę z Mediolanu.
Auto zadebiutowało w Detroit, a do Europy trafi jesienią.
Nowy CTS uderzy w BMW serii 5 czy audi A6. Mercedesowi i Lexusowi także może się dostać. Oto Amerykanie wprowadzają megaluksusowego CTS. Pięciometrowa, błyszcząca limuzyna wiezie ze sobą arsenał zbytku i napęd na cztery koła. Brzmi groźnie…
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama