Legenda amerykańskiej motoryzacji powraca! Pomarańczowo-szary pasiak swoimi barwami nawiązuje do znanego chevroleta z lat 70-tych. Jednak lakier z karoserii "rozebranego" camaro jest znacznie lepszy. Niezwykłą głębię i perłowy połysk uzyskano po nałożeniu potrójnej warstwy farby. Dwa szerokie, szare pasy przez całe nadwozie przypominają camaro indianapolis 500 pace car z 1969 roku.

Mało które kabrio wygląda tak agresywnie, rasowo - jest po prostu piękne. Podobne emocje budzi czteroosobowa kabina. Tu miesza się retro pierwszych generacji z najnowocześniejszą techniką. Po naciśnięciu guzika całość przykrywa materiałowy dach.

GM twierdzi, że nowe camaro to samochód, który aż prosi się, by nim jeździć. Nic dziwnego - pod maską 6-litrowy motor V8 o mocy 400 KM. Podobno jego dźwięk na wolnych obrotach będzie surowy jak Camele bez filtra, a po kopnięciu przepustnicy zmieni się w ostry heavy metal!

Mało tego, ośmiocylindrówka ma system Active Fuel Menagement - przy spokojnym traktowaniu gazu układ odłącza 4 cylindry i obniża zużycie benzyny. W modelach produkcyjnych ofertę uzupełni uboższy napęd V6.

Od 1967 roku, czyli pojawienia się pierwszego camaro na rynku, amatorów znalazło blisko 700 tys. sztuk. Nowy chevy może pobić ten wynik…

Camaro convertible wystąpi oficjalnie na salonie samochodowym w Detroit - zapowiada się wielkie show.

Wersja zamknięta na amerykańskich drogach pojawi się w 2009 roku, nieco później wyjedzie kabrio. Jednak nie będą mogły czuć się swobodnie - już słychać ryk forda shelby GT, a za rogiem czai się dodge challenger.











Reklama