To był wielki dzień dla fanów czterech kółek na całym świecie. Dokładnie 100 lat temu, 18 listopada 1906 r., urodził się sir Alec Issigonis (zm. 2 października 1988 r.). Przyszły twórca miniaka, ponadczasowej ikony motoryzacji z Wysp Brytyjskich.

Kultowy mini pojawił się w 1959 roku. Mały cudak wniósł sporo nietypowych i tanich rozwiązań (np. gumowe zamienniki resorów lub przedni napęd). To, plus oryginalny wygląd, dało mu nadprzyrodzoną popularność - przez 41 lat produkcji sprzedano ponad 5,5 miliona aut! Zaś Issigonis w 1969 roku za wymyślenie autka dostał tytuł szlachecki.

Z funkcjonalnego, drobnego wózka stał się symbolem mody, a nawet popkultury. Każdy chciał go mieć. Jeździli nim, i Beatlesi, i Królowa Elżbieta II, i Madonna, i Enzo Ferrari. Ten ostatni miał aż trzy sztuki w swoim garażu.

Jednak tak naprawdę niepozornego mini rozsławił John Cooper, legendarny brytyjski kierowca rajdowy. John potroił moc silnika 1.3 i zbudował model cooper S z 91-konnym motorkiem. Zabójczo szybki, jak na tamte czasy, spartański cooper S wygrał trzy rajdy Monte Carlo (w latach 1964, 1965 i 1967).

Interesujące jest też to, że nie było wersji mini, która choćby na moment nie pojawiła się na ekranie. Jaś Fasola woził nim ogromny fotel i wyczyniał niestworzone ewolucje. Natomiast coopera S okrzyknięto autem idealnym... do ucieczki po napadzie (film „Włoska robota” - 1969 r. i 2001 r.). Właśnie pod wpływem tej produkcji Monika Brodka kupiła miniaka.

Najnowszy mini urósł w porównaniu do poprzednika. Zachował styl retro, ale stał się też lepiej wyposażony (6 airbagów) i mocniejszy. Na początek dostaniemy silnik 1.6 o dwóch mocach -120 KM dla coopera (od 76 tysięcy zł) i turbodoładowane 175 KM w cooperze S (93 tysiące zł). Po nowym roku pojawi się turbodiesel od PSA i najtańszy mini one z silnikiem 1.4 /95 KM.









Reklama