Producent z Ingolstadt ujawnił pierwsze informacje na temat najmniejszego autka, które wciągnie w swoje szeregi. Jednak wiele wskazuje na to, że na prototypie się nie skończy. Audi metro project quattro oficjalnie debiutuje na salonie w Tokio, a do sprzedaży - już jako A1 - trafi prawdopodobnie za trzy lata.

Czego możemy się spodziewać? Za kilka dni w Japonii zaprezentują wersję 3-drzwiową. Auto będzie mieć niecałe 4 metry długości, charakterystyczną wielką atrapę chłodnicy z czterema pierścieniami. Przez sprytny zabieg przykręcenia kół niemal na końcach karoserii (rozstaw osi - 2.46m) sprawia wrażenie większego, niż jest, dynamicznego i zwinnego. W środku cztery fotele, a za nimi 240-litrowy bagażnik.

Pod zwartą karoserią prototypu jest 150-konny turbobenzynowy silnik 1.4 TFSI, z którego moc na przednie koła przenosi automatyczna skrzynia S-tronic - więc dlaczego quattro? Otóż tylne koła napędza motor elektryczny, który daje 41 KM mocy i 200 Nm momentu obrotowego.

Taka kombinacja oznacza, że audi metro jest hybrydą. Samochód może równie dobrze jechać tylko na napędzie elektrycznym. Baterie starczają na 100 km podróży, potem trzeba je doładować. Akumulatory uzupełnia także energia odzyskana z hamowania. Jest też system "stop/start" - układ wyłącza silnik np. w oczekiwaniu na "zielone". Audi obiecuje, e wszystkie nowinki razem pozwolą zaoszczędzić nawet 15 proc. paliwa, a średnio auto spali tylko 4.9 l benzyny na setkę.

Osiągi na deser - rozpędzenie do 100 km/h trwa ledwo 7.8 s. Wskazówka prędkościomierza zatrzyma się przy 201 km/h. Cóż, może i mały, ale za to wariat…







Reklama