Fajne auto! Radek wcześniej jeździłeś ośką. Lancer Evolution to maszyna dwa razy większa, dwa razy mocniejsza i z napędem na cztery koła. Co zaskoczyło cię gdy pierwszy raz wcisnąłeś gaz w Evo?

Reklama

Radosław Typa: Przede wszystkim możliwości zawieszenia i spokój, jaki panuje w samochodzie. W każdym mniejszym aucie trzeba być bardziej czujnym, Lancer współpracuje z kierowcą i daje mu fantastyczne warunki pracy. Za mną kilkaset kilometrów testowych i pierwsze rajdy, cały czas uczę się tego auta, mam nadzieję, że jak najszybciej zacznę wykorzystywać w pełni jego możliwości, bo są one ogromne.

Maciej Wisławski: Jeśli pozwolicie wtrącę swoje trzy grosze z prawego fotela… Powiem tak - bardzo piękna linia - sportowa maszyna o eleganckiej aparycji. Wlot powietrza dodaje agresywnego wyglądu, bardzo zgrabnie wkomponowany spoiler - nie ma żadnej "wiochy", jak w niektórych innych markach. Słowem - bardzo fajny samochód i już.

Cóż dosadnie, ale szczerze… Panowie, jak zaczęła się Wasza przygoda z Mitsubishi?

MW: Zaczęło się w 2002 roku - wtedy z Maćkiem Lubiakiem jeździliśmy autem wypożyczonym od Janusza Kuliga na rajdzie Barbórki Cieszyńskiej. Przez 4 sezony Rajdowych Mistrzostw Polski "zaliczyłem" Evo od V do VIII generacji. Potem pełne dwa sezony jeździłem z Kajetanem Kajetanowiczem dziewiątką. W 2009 roku razem z Andy Marcinem startowaliśmy Evo IX w Rajdowych Mistrzostwach Ameryki. Zaś z Radkiem rywalizujemy w Mistrzostwach Polski w najnowszej dziesiątej generacji Evo i gdyby nie wsparcie Mitsubishi to nie wiem w którym miejscy bylibyśmy teraz - dzięki za pomoc.

Reklama

RT: Hmm moja lista jest krótsza… Evo jeździłem już na początku mojej kariery - to była piąta generacja. Po drodze zdarzyły się inne rajdówki. Wreszcie przed obecnym sezonem rozważałem możliwości startu różnymi samochodami. Okazało się, że najlepszą pod wieloma względami była propozycja startów Mitsubishi Lancerem Evolution najnowszej, dziesiątej generacji, przygotowanym przez stajnię Pawła Dytko. Gdy wiedziałem jakim autem będę jeździł nawiązałem współpracę z Mitsubishi Motors Poland, z której jestem zadowolony.

Panowie czego jeszcze brakuje do idealnego układu człowiek-maszyna, Typa-Lancer?

Reklama

RT: Właśnie tych kilometrów. W każdym sporcie trzeba trenować. Także w rajdach. Ja jednak nie mogę pójść z samochodem na salę gimnastyczną. Każdy trening to ogromne przedsięwzięcie logistyczne, trzeba zamknąć drogę, zorganizować odpowiednie pozwolenia, zabezpieczyć ją. Ale staram się mimo wszystko jeździć jak najwięcej. Każdy przejechany „na ostro” kilometr to kolejna porcja wiedzy i doświadczenia. Bez tego nie ma wyników.

MW: Widzę, że Radek w tej chwili poznaje Lancera Evo. Sądzę, że jeszcze ze trzy rajdy musi poświęcić na zaprzyjaźnienie się z nim, na zbudowanie, na stworzenie opisu pod ten samochód. W jego głowie jeszcze głęboko siedzą zupełnie inne nawyki - z "ośki" (red. samochód przednionapędowy). Trzeba pamiętać, że jazda rajdówką to jazda dyktowana w 90 proc. odruchami. Kierowca prowadzi samochód ponad myśleniem - wiele rzeczy wykonuje się zanim człowiek zdąży pomyśleć. Radek wszystkie te odruchy, których nabrał przez dwa lata do małego, lekkiego auta musi całkowicie wymienić. Musi przestawić swój mózg na Evo, by wyczuć kiedy trzeba hamować, jakim torem, na ile w danej sytuacji można sobie tym samochodem pozwolić.

Maciek teraz chłodnym okiem pilota - Radek za kierownicą Evo - jaki jest?

MW: Radek o trzy lata wyprzedza kierowców z którymi do tej pory jeździłem - mimo że jest młodszy to prezentuje podobny poziom do tego jaki oni mieli na początku swoich karier rajdowych. W tej chwili Radek przegrywa ok. sekundy na kilometrze w Mistrzostwach Polski. Ale trzeba pamiętać, że ma najwięcej czasu do nauczenia się, on potrzebuje dwóch lat, dwóch sezonów żeby najnowszym Evo jechać naprawdę perfekcyjnie, żeby naprawdę na luzie rywalizować o najwyższe podium, co nie znaczy, że my wcześniej nie wjedziemy na pudło.

Na rajdzie Karkonoskim zajęliśmy trzecie miejsce w grupie N i piąte w klasyfikacji generalnej - to życiowy wynik Radka. Mimo, że przegrywaliśmy, to dzięki równej jeździe, dzięki analitycznemu podejściu do tego sportu, dzięki temu że nie było fałszywej ambicji tylko metodyczna i racjonalna obserwacja dotarliśmy tak wysoko.

Radek potrzebuje tysiąca kilometrów na rajdach żeby poznać samochód, żeby z nim naprawdę się zaprzyjaźnić. Trzeba pamiętać, że rajdowa jazda to jazda na krawędzi - tam nie ma marginesu, tam jest albo grube drzewo albo bariera… Precyzyjna i skuteczna jazda z prędkością 150-160 km/h wymaga pracy, czasu, cierpliwości, pokory, spokoju i skromności. Jeżeli za wszelką cenę będziesz chciał pojechać szybciej, niż potrafisz to daleko nie zajedziesz…

Za nami już kilka wspólnych startów - mimo jego młodego wieku widziałem u Radka dojrzałość sportową. Właśnie chłodna głowa i taktyczne myślenie tym w sporcie sprawdzają się najlepiej. Tak trzymaj…

Czytaj dalej>>>



Oho powiało doświadczeniem… Jak układa się Wasza współpraca? Radek, czy ze strony Maćka zdarzył się może jakiś prztyczek lub wręcz przeciwnie pochwała?

RT: Z Maćkiem współpracuje się fantastycznie, bo to fantastyczny facet. Otwarty na ludzi, zawsze uśmiechnięty, optymistycznie nastawiony do wszystkiego. Maciek jest rajdową gwiazdą, a zachowania od niego mogłoby się uczyć wielu kolegów. On ma zawsze czas na uśmiech i rozmowę z kibicem, znajomym, ale również ludźmi spotykanymi przypadkowo. Jego zachowanie nie jest na pokaz, ani nie jest podyktowane jakimiś interesami. Ten człowiek tak samo rozmawia z prezesem wielkiej korporacji, jak z panią pokojówką w hotelu. Za to go cenię.

A czy były prztyczki i pochwały? No pewnie! Po to go wożę w aucie ;) Rajdy to nie tylko gonitwa na złamanie karku, ale również taktyka i tutaj doświadczenie Wiślaka jest bardzo przydatne. Kierowca i pilot muszą być ze sobą absolutnie szczerzy, bo przecież tworzą jeden organizm.

MW: No… masz szczęście (śmiech…). A tak poważnie to staram się być dla Radka jak najbardziej pomocny, co nie oznacza, że bezkrytyczny. Prztyczek? Zdarzył się parę razy… Wyczuwam to kiedy u kierowcy mam wielki autorytet, a kiedy jajko jest mądrzejsze od kury. Jestem lekarzem dusz - ponad 30 lat w rajdach samochodowych nauczyło mnie wiele. Tam się pracuje w zespole ludzi pod presją psychiczną - to nie jest tylko kierowca i pilot, czy sam kierowca. Dostrzegam, że jestem dla Radka wielkim autorytetem, widzę jak słucha moich uwag. Widzę też że ten gość za kierownicą bardzo we mnie wierzy, on jest świadomy tego, że ma we mnie coś w rodzaju ostoi i postrzega moją osobę jako drabinę do swojej kariery. On ufa w to, że chcę mu pomóc, co jest bardzo istotne. Może tak się dzieje w pewnym stopniu przez szacunek dla moich siwych włosów…

Radek jak fani przyjęli zmianę auta i pracę z tak doświadczonym pilotem jakim jest Wiślak?

RT: Bardzo dobrze. Moi kibice wiedzą, że obie zmiany to zmiany na lepsze. Lancer to w tej chwili topowe auto w grupie N, a Maciek Wisławski to przecież rajdowa legenda.

Plany i cele na dalszą część sezonu? Kiedy podium?

MW: Oczywiście będziemy walczyć o podium. Wiem, że dla Radka marzeniem jest, by wjechać na pudło. Pamiętajmy, że marzenia potrafią się spełniać, jeżeli konsekwentnie realizuje się jakiś cel, to naprawdę jest szansa. Najlepszym przykładem jestem ja skromny ogrodnik ze Skierniewic - byłem na najwyższym podium rajdowych mistrzostw Europy i Polski. Radek jest bardzo zdeterminowany, bardzo zorganizowany i m.in. dlatego ma dużą szansę na sukces.

RT: Cóż nic dodać, nic ująć… Jechaliśmy wszystkie rundy Mistrzostw Polski, zbieraliśmy doświadczenia i uczyliśmy się nowego auta. Kiedy podium? Na pewno w którymś z rajdów ;) zapraszam czytelników, aby przyjechali nam kibicować osobiście i wtedy sami się przekonają ;)

Dziękujemy za rozmowę