W raporcie zatytułowanym "Którym pasem zamierzamy jechać" eksperci prognozują, że elektromobilność zmieni wiele sektorów gospodarki w Polsce i na świecie.

Reklama

Wskazują, że jeśli Polska chce konkurować z potęgami motoryzacyjnymi, powinna radykalnie przyspieszyć działania na rzecz elektromobilności.

W ocenie analityków, prognozowane podwojenie sprzedaży aut elektrycznych w ciągu najbliższych pięciu lat będzie efektem rozwoju technologii produkcji baterii, a co za tym idzie spadku cen samochodów tego typu; nie bez znaczenia będą też rosnące wymogi środowiskowe związane z emisją gazów cieplarnianych. Eksperci szacują, że w 2023 r. auta elektryczne będą stanowić ok. 6 proc. wszystkich sprzedawanych samochodów.

Obecnie największą przeszkodą w rozwoju tego rynku jest cena samochodów elektrycznych, w tym cena baterii, odpowiadająca nawet za połowę całego kosztu auta. Eksperci EY i ING uważają, że nowe technologie produkcji baterii Li-ion z jednej strony spowodują spadek ceny, z drugiej odpowiedzą na oczekiwania użytkowników – czyli pozwolą na swobodne przejechanie 600 km.

Reklama

Drugą najpoważniejszą barierą jest infrastruktura. Użytkownicy elektrycznych aut oczekują większej liczby miejsc do ładowania, zwłaszcza szybkiego. Z badania przeprowadzonego przez ING w Holandii wynika, że prawie 75 proc. kierowców oczekuje, że ładowanie baterii będzie trwać maksymalnie 15 minut.

Poza ceną samego auta (czyli w dużej mierze ceną baterii) ważnym parametrem jest też koszt użytkowania takiego samochodu i różnica pomiędzy ceną energii elektrycznej, a ceną innych paliw: benzyny, ropy czy gazu.

- EV mają prostszą budowę od samochodów spalinowych (ICE). Sam system przeniesienia napędu w EV składa się z 320 komponentów w porównaniu z 4000 w ICE. To przekłada się na niższe koszty utrzymania auta. Na razie jednak próg rentowności, przy braku akcyzy, jest osiągany dopiero po przejechaniu 50 tys. km rocznie – ocenił dyrektor zarządzający sektorem energetycznym w ING Banku Śląskim Kazimierz Rajczyk.
Reklama

Według ekspertów EY, pomóc mogłoby, poza niższą ceną baterii, zwolnienie z podatku VAT – wtedy próg rentowności byłby osiągany już przy 30 tys. kilometrów rocznie.

- Oczekujemy, że w ciągu następnych 7 lat większość barier dla EV związanych z infrastrukturą, pojemnością i ceną baterii oraz łącznym kosztem użytkowania EV, zostanie pokonana. Aby tak się stało, producenci muszą wzmocnić konkurencyjność EV poprzez rosnącą ekonomikę skali i malejące koszty systemu przeniesienia napędu, w tym głównie koszty baterii - powiedział Jarosław Wajer z działu doradztwa biznesowego EY.

Z raportu wynika, że rosnąca produkcja aut elektrycznych, przy malejącym udziale samochodów spalinowych, zmieni łańcuch dostaw, co będzie miało wpływ na producentów podzespołów. Firmy wytwarzające lub transportujące elementy systemu przeniesienia napędu muszą liczyć się ze spadkiem przychodów. Prostsza produkcja samochodów elektrycznych będzie także oznaczać spadek zatrudnienia w sektorze oraz zmiany funkcjonowania sieci dealerskich - ze względu na łatwiejszy serwis aut.

- Rozwój sektora EV i wynikająca z tego spadająca liczba samochodów spalinowych wymusi na sektorze paliwowym przestawienie produkcji, np. w stronę sztucznych tworzyw. Bez wątpienia powstanie rozbudowanej infrastruktury ładowania, zwłaszcza w miastach, będzie wyzwaniem dla sieci elektroenergetycznej i całego sektora energetycznego – mówił Rajczyk.

Zdaniem ekspertów EY, różnice w opodatkowaniu paliw i energii elektrycznej spowodują, że rozwój EV wpłynie także na budżety państw. - Efekt może być wzmocniony w przypadku, gdy rządy zdecydują się na ulgi podatkowe, mające wzmocnić rozwój EV. W dłuższej perspektywie można oczekiwać zmian w opodatkowaniu, np. energii elektrycznej - dodał Jarosław Wajer z EY.

Z raportu wynika, że jeśli Polska chce konkurować z potęgami motoryzacyjnymi, powinna radykalnie przyspieszyć działania na rzecz elektromobilności oraz zastanowić się nad optymalnym dla Polski modelem rozwoju tego sektora, w szczególności nad rozłożeniem odpowiedzialności za rozwój infrastruktury na poszczególnych jego uczestników. Wymaga to dialogu i dalszej współpracy regulatora ze środowiskami naukowym, prawniczym i biznesem nad możliwymi zmianami w ustawie o elektromobilności i paliwach alternatywnych.

Unia Europejska wymaga, by do 2020 roku zbudowano infrastrukturę pozwalającą na płynne poruszanie się EV w zaludnionych aglomeracjach. Plan rozwoju elektromobilności przyjęty przez polski rząd zakłada zbudowanie prawie 7 tys. punktów ładowania.

W lutym br. prezydent podpisał Ustawę o elektromobilności i paliwach alternatywnych. Nowe prawo zmierza do upowszechnienia w Polsce elektromobilności oraz transportu z wykorzystaniem paliw alternatywnych. Ma to nastąpić poprzez stworzenie systemu zachęt do zakupu aut elektrycznych, rozwój infrastruktury do ładowania, wsparcie tych technologii w transporcie publicznym. Ustawa nakłada na samorządy obowiązek rozwoju ekologicznego transportu.

Zgodnie z ustawą, do końca 2019 r. infrastruktura ładowania będzie powstawała w miarę możliwości na zasadach komercyjnych. Potem określone samorządy (powyżej 100 tys. mieszkańców i 60 tys. samochodów) powinny tworzyć plany budowy uzupełniających je publicznych sieci. Samorządy powinny współpracować przy tym z dystrybutorami energii, a ci budować następnie stacje ładowania, na końcu wyłaniając dla nich zarządców.