Ponad 10,8 tys. wypadków i prawie 166 tys. kolizji drogowych – z tyloma zdarzeniami na drogach mieli do czynienia policjanci. I to tylko w okresie od stycznia do maja br. Nic dziwnego, że drogówka ma ręce pełne roboty. Przy każdej, nawet najmniejszej zgłoszonej stłuczce trzeba bowiem stworzyć szczegółowy raport.

Wejście w XXI w.

I nie chodzi tylko o ustalenie winnych. Na podstawie policyjnych danych tworzone są statystyki drogowe, a dzięki nim wiadomo potem np., gdzie występują miejsca najbardziej niebezpieczne dla kierowców, jakie są przyczyny wypadków, czy stan nawierzchni był odpowiedni. To może warunkować późniejsze inwestycje w zakresie bezpieczeństwa – budowę sygnalizacji świetlnej czy urządzeń rejestrujących prędkość.
Raportowanie z miejsc wypadków to dla funkcjonariuszy istna droga przez mękę. Informacje o zdarzeniu drogowym trafiają do dwóch policyjnych baz danych: Systemu Ewidencji Wypadków i Kolizji (SEWiK) oraz Systemu Wspomagania Dowodzenia Policji (SWD). Dane do nich wprowadzają operatorzy na podstawie informacji, które wcześniej – w formie papierowej – dostarczają im funkcjonariusze drogówki.
Reklama
Mundurowi doszli do wniosku, że pora z tym skończyć. Plan zakłada budowę elektronicznej karty zdarzenia drogowego (e-KZD) połączonej z systemami SWD i SEWiK. Jak słyszymy w KGP, zakończenie prac programistycznych i wystawienie aplikacji do testów przewidziane jest na koniec października tego roku.
Reklama
Projekt przewiduje też wyposażenie policjantów w terminale mobilne (na razie 740 sztuk, docelowo 14 tys.), które w ramach swoich funkcjonalności będą w stanie obsłużyć e-KZD. Komenda Główna na razie nie mówi o kosztach tego przedsięwzięcia, licząc, że uda się uzyskać maksymalnie korzystne ceny od dostawców sprzętu.

Zaniżone dane

KGP przekonuje jednak, że zakupy się opłacą. Funkcjonariusze, zamiast wypełniać papierki i wysyłać je operatorom, skorzystają z przenośnych terminali (wyposażonych w moduł GPS do precyzyjnego wskazania miejsca wypadku), a dane na bieżąco będą zasilać SEWiK. – Przyczyni się to też do eliminacji ewentualnych błędów, które mogły być popełnione przez operatorów dokonujących ręcznego wprowadzania danych do SEWiK – zwraca uwagę podkom. Dawid Marciniak z KGP. Jak dodaje, kolejną korzyścią będzie odciążenie operatorów i być może przekierowanie ich do innych zadań.
Z informatyczną zmianą związany jest jeszcze jeden istotny aspekt. Od kilku lat jakość statystyk drogowych policji stawiana jest – przez najróżniejsze instytucje – pod dużym znakiem zapytania. W 2014 r. ukazała się publikacja Banku Światowego i Instytutu Zdrowia Uniwersytetu w Waszyngtonie. Zawierała szacunkowe dane dotyczące liczby wypadków na świecie. Przyjęto zróżnicowaną metodologię – zamiast opierać się tylko na policji, wzięto pod uwagę m.in. dane szpitali, rejestry pogrzebowe, badania gospodarstw domowych i inne państwowe zbiory. Konkluzja? Mało co do siebie pasuje. W przypadku Polski oszacowano, że w 2010 r. liczba ofiar śmiertelnych na naszych drogach wyniosła między 4590 a 7152, a rannych – ponad 391 tys. Tymczasem policyjne dane mówiły o 3907 ofiarach śmiertelnych i ponad 46,1 tys. rannych (gdy pisaliśmy o tym na łamach DGP w listopadzie 2015 r., nasza policja tłumaczyła, że "rozbieżność w liczbie rannych może wynikać z braku jednolitej definicji w UE i na świecie, co uniemożliwia rzetelne i obiektywne ich zestawienia").

Wielki bałagan

Trzy lata temu na jakość danych policyjnych uwagę zwróciła Najwyższa Izba Kontroli (NIK). Jak wykazano, policjanci w zdecydowanej większości przypadków nie rejestrowali współrzędnych GPS miejsca kolizji lub wypadku (mimo że taki obowiązek istnieje). Dotyczyło to aż 96 proc. przebadanych przez NIK danych z SEWiK, czyli 366 tys. spraw. Zdarzały się przypadki kuriozalne. – W SEWiK zarejestrowano jako lokalizacje zdarzeń drogowych współrzędne miejsc leżących w znacznym oddaleniu od dróg: na terenie pól uprawnych lub rzek. Współrzędne ok. 1,6 tys. miejsc wypadków i kolizji zlokalizowano poza granicami kraju, m.in. na Półwyspie Arabskim – wykazali kontrolerzy NIK.
Ustalenia te w rozmowie z DGP potwierdzał w 2015 r. Karol Mocniak, administrator serwisu Sewik.pl (portalu non profit prezentującego dane dotyczące zdarzeń drogowych z największych polskich miast, dzięki statystykom udostępnianym przez KGP). Dziś podtrzymuje, że problem jest aktualny.
Ciągle brakuje możliwości określenia istotnych elementów dotyczących wypadku, np. kto jechał z jakiego kierunku, w którym miejscu do niego doszło: na wyjeździe z tunelu, na jezdni czy na chodniku itd. W dalszym ciągu policjant ręcznie wpisuje nazwy ulic i skrzyżowań, co jest powodem częstych błędów i literówek – stwierdza Karol Mocniak.
Dlatego pomysł, by wyposażyć policję w urządzenia i system, który zmarginalizuje możliwość popełnienia błędów, ocenia jako bardzo sensowny.