Arrinera zawiesiła publiczną subskrypcję 1 mln akcji serii H. Tym samym spółka wycofuje się z pomysłu wejścia na główny parkiet warszawskiej Giełdy Papierów Wartościowych. Firma jako przyczynę tej decyzji podała "aktualną niekorzystną sytuację na rynku pierwotnym, w zakresie spółek notowanych w alternatywnym systemie obrotu."

Reklama
PAP / Tomasz Gzell

Przypominamy, że tuż po prezentacji wyścigowego modelu hussarya GT wicepremierowi Mateuszowi Morawieckiemu spółka ogłosiła, że chce sprzedać właśnie milion nowych akcji serii H. Maksymalna cena wynosiła 10,80 zł, co oznaczało, że w przypadku sprzedaży wszystkich oferowanych akcji i utrzymania ceny emisyjnej na poziomie maksymalnym, Arrinera mogła pozyskać netto (po uwzględnieniu kosztów oferty publicznej) 10,1 mln zł kapitału. Środki pozyskane z emisji miały być przeznaczone na dalszy rozwój działalności, w tym na rozpoczęcie produkcji samochodu wyścigowego klasy GT3.

Minęło prawie 10 dni i Arrinera wycofała się z oferty. Wcześniej cenę emisyjną ustalono na 9 zł za akcję.

Reklama

- Środki finansowe wpłacone przez dotychczasowych inwestorów tytułem objęcia akcji serii H zostaną zwrócone w ciągu 3 dni roboczych. Nowe terminy oferty publicznej zostaną podane do publicznej wiadomości w odrębnym raporcie - twierdzą przedstawiciele Arrinery.

PAP / Tomasz Gzell

Czar Morawieckiego nie pomógł?

Emisja była podzielona na dwie transze - pierwszą liczącą 400 tysięcy akcji przeznaczono dla inwestorów detalicznych. Zapisy trwały od 5 do 12 grudnia. Przydział akcji miał nastąpić 14 grudnia.

- Od czasów dwudziestolecia międzywojennego w dziedzinie przemysłu samochodowego nie zrealizowano w Polsce niczego na tak wysokim poziomie. Arrinera Hussarya to przykład polskiego samochodu wyścigowego, który może konkurować z najbardziej uznanymi i doświadczonymi markami. To także wyjątkowa wizytówka polskiej technologii i polskiego eksportu - stwierdził wicepremier Mateusz Morawiecki podczas prezentacji modelu hussarya GT przed gmachem ministerstwa rozwoju.

PAP / Tomasz Gzell
PAP / Tomasz Gzell
PAP / Tomasz Gzell