Od 18 maja działają nowe przepisy, które pozwalają policji na zatrzymanie prawa jazdy za przekroczenie dozwolonej prędkości o więcej niż 50 km/h na obszarze zabudowanym.

Reklama

>>> DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ O NOWYCH PRZEPISACH

Jednak nie tylko spotkanie z drogówką może pozbawić kierowcę tego dokumentu na 3 miesiące. Kierowcy muszą mieć się na baczności i uważać na fotoradary ITD oraz urządzenia strażników miejskich i gminnych.

Fotoradar prawie jak drogówka

- Na koniec I kwartału 2015 r. GITD dysponował 355 fotoradarami funkcjonującymi w ramach systemu automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym, z czego 262 urządzenia ujawniają wykroczenia kierowców na obszarze zabudowanym - mówi dziennik.pl Łukasz Majchrzak, naczelnik wydziału analiz Centrum Automatycznego Nadzoru nad Ruchem Drogowym (CANARD).

Reklama

Załóżmy, że nowe przepisy pozwalające na odbieranie prawa jazdy za przekroczenie prędkości o 50 km/h, weszłyby w życie np. 1 stycznia 2015 roku. Jak wtedy wyglądałaby sytuacja polskich kierowców? Już analiza danych ITD daje do myślenia…

- W pierwszym kwartale 2015 r. 3,2 proc. wszystkich zarejestrowanych naruszeń stanowiły przekroczenia prędkości o więcej niż 50 km/h na obszarze zabudowanym. Warto przy tym wskazać, iż we wspomnianym okresie weryfikacji poddano łącznie ok. 250 tys. naruszeń - mówi Majchrzak.

Reklama

To oznacza, że po pierwszym kwartale ok. 8 tys. kierowców po sfotografowaniu przez fotoradar ITD kwalifikowałoby się do pozbawienia prawa jazdy na 3 miesiące. To zaś prowadzi do wniosku, że pierwszy pełny rok obowiązywania nowych przepisów dla 32 tys. (!) osób może się skończyć czasowym odebraniem dokumentu. To założenie jest uprawnione, jeśli kierowcy nie zmienią swoich zwyczajów na drodze i nie zdecydują się zdjąć nogi z gazu.

Straż miejska też prosi o prawo jazdy

Podobnie może wyglądać sytuacja kierowców, których złapał fotoradar strażników miejskich lub gminnych. Z ostatniego raportu MSW dotyczącego działalności tych służb wynika, że w 2013 roku przy pomocy urządzeń rejestrujących wystawili oni 940 551 mandatów (na ponad 160 mln zł) - kwartalnie wypada ponad 235 tys. kar.

Zakładając, że tak jak w przypadku ITD przekroczenia prędkości o więcej niż 50 km/h w obszarze zabudowanym stanowią ok. 3 proc. wszystkich zarejestrowanych naruszeń, to strażnicy w ciągu jednego kwartału powinni "upomnieć się" o prawo jazdy 7050 razy. Rocznie - 28 200 przypadków.

Drogówka też szacuje

Policja tylko w pierwszym tygodniu obowiązywania nowych przepisów zatrzymała podczas kontroli niemal 700 praw jazdy (CZYTAJ WIĘCEJ NA TEN TEMAT >>>). Jeśli drogówka utrzyma takie tempo, a kierowcy nie zwolnią, wówczas do końca 2015 roku odbierze dokument ok. 23 tys. osobom (w ciągu pełnego roku mundurowi mogliby pozbawić "prawka" ok. 37 tys. kierowców). Dla porównania, w całym 2012 roku prawa jazdy straciło łącznie 727 kierowców, a w 2013 r. - 768.

Po podliczeniu szacunkowych danych wynika, że nowe przepisy wprowadzone przez rząd mogą w ciągu 12 miesięcy obowiązywania pozbawić prawa jazdy łącznie ponad 97 tys. osób ze zbyt ciężką nogę.

Tymczasem policja twierdzi, że gra jest warta świeczki i nowe przepisy już przyniosły efekt w postaci poprawy bezpieczeństwa. W pierwszym tygodniu ich obowiązywania na polskich drogach doszło do 516 wypadków, w których zginęło 36 osób, a 636 zostało rannych. Jeszcze tydzień wcześniej wypadków było 644, ofiar śmiertelnych - 39, a rannych - 737.

Po drugiej stronie statystyki znajdują się rekordziści przyłapani przez fotoradary, którzy wkrótce na własnej skórze odczują istnienie nowych przepisów. W tym gronie jest kierowca, który 24 maja na drodze krajowej nr 22 w Gorzowie Wielkopolskim przekroczył prędkość o 107 km/h (157 km/h przy ograniczeniu prędkości do 50 km/h). Podobny los czeka kierowcę, który o piątej rano w Warszawie na drodze krajowej nr 7 pędził 153 km/h przy ograniczeniu prędkości do 60 km/h (o 93 km/h za szybko). Osoba sfotografowana 19 maja w miejscowości Szyldak rozpędziła się do 133 km/h i przekroczyła dozwoloną prędkość o 83 km/h. O nich na pewno upomni się GITD.