Staliśmy się motoryzacyjnym zapleczem Europy. Ale czy nie grozi nam monokultura?
Nie bałbym się tego, choć oczywiście przydałaby nam się nowa fabryka samochodów. Niestety w ostatnim czasie Audi czy Mercedes jako lokalizacje swoich zakładów wybierali inne kraje w naszej części Europy. Może jednak w końcu ta karta się odwróci. Mówi się przecież o umiejscowieniu produkcji nowych modeli w Polsce w już istniejących fabrykach czy nawet o nowej fabryce. Zobaczymy.
Czy radość z lokalizowania u nas inwestycji poddostawców nie jest więc trochę takim „jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma”?
Reklama
Absolutnie nie. Produkcja szyb, zawieszeń czy elementów bezpieczeństwa jest równie ważna. Najbardziej cieszy fakt, że inwestorzy z tego segmentu nie uciekają stąd, lecz rozwijają się i decydują się na nowe uruchomienia.
Reklama
Mają ulgi podatkowe.
Ale zostają tu nawet wtedy, gdy benefity podatkowe im się kończą Choć oczywiście zapowiedź wydłużenia w czasie ulg w specjalnych strefach ekonomicznych jest poważnym elementem, który będzie wspierał w przyszłości tego typu inwestycje. Stanowimy bardzo duży i interesujący kawałek europejskiej motoryzacji. Oczywiście zawsze musimy pamiętać, że biznes nie zna granic i musimy być czujni, bo konkurencja ze Słowacji czy z Czech nie śpi. Globalny koncern naprawdę nie przejmuje się granicami i wybierając lokalizację do produkcji nawet najmniejszego elementu, nie patrzy na to, czy fabryka jest zlokalizowana w Polsce, czy na Słowacji, ale na to, ile go to kosztuje i skąd go najłatwiej i najszybciej dowieźć do fabryki, która składa gotowy pojazd.
Wyprodukowanie części u nas jest coraz droższe. Czy w związku z tym możemy się obawiać, że konkurenci będą nas w przyszłości podgryzać?
Wielu producentów nie od dziś alarmuje, że gdyby wytworzone u nas wyroby mieli sprzedawać na miejscu, to już dawno musieliby zwinąć interes. Dochodzimy więc do sedna sprawy. Zarówno samochód, jak i komponent, który jest wykorzystywany do jego produkcji, finalnie jest sprzedawany na rynku zachodnioeuropejskim. Tak naprawdę powodzenie naszych poddostawców uzależnione jest od koniunktury na tamtych rynkach.
Wciąż jesteśmy konkurencyjni pod względem kosztów wobec krajów zachodnioeuropejskich, ale tracimy powoli dystans do naszych sąsiadów.
Tak, szczególnie jeśli chodzi o proste prace, wymagające tylko zaangażowania rąk ludzkich. Coraz częściej takie zlecenia trafiają do Rumunii, ale też północnych krajów afrykańskich. Konkurentem dla nas jest na przykład Maroko.
A Ameryka Południowa?
To świetny przykład na zupełnie inne zjawisko, tj. rosnącą siłę polskiego kapitału. Przejęcie Maflow przez Boryszew część ekspertów uważała za bardzo ryzykowne. Okazało się jednak, że na naszych oczach wyrósł europejski potentat z polskim kapitałem, który ma światowe aspiracje.
Jednak przed wzrostem kosztów pracy w naszym kraju nie ma odwrotu.
Dlatego musimy przywiązywać coraz większą wagę do poprawy efektywności, innowacyjności. Idziemy w dobrym kierunku, a w dążeniu wspierają nas także granty unijne.
Ostatnio chwytliwym hasłem są klastry. Rząd chce wspierać tego typu inicjatywy także w motoryzacji.
Jak spojrzymy na mapę, to musimy dojść do wniosku, że takie klastry już mamy. W rejonie Katowic, Wrocławia czy Poznania mamy przecież silne skupiska firm motoryzacyjnych. Na pewno tego typu inicjatywy trzeba też wspierać, ale pamiętajmy, że idea klastra to dzielenie się własnymi doświadczeniami z innymi. A w przypadku firm motoryzacyjnych swobodna wymiana doświadczeń nie zawsze wchodzi w rachubę, chociaż praca nad wspólnymi platformami staje się już codziennością. A zatem tego typu pomysły są na pewno chwytliwe i warte rozwijania. Myślenie klastrowe dodatkowo sprzyja zawieraniu kontraktów z producentami. Choćby dlatego, że gdy widzą skupisko takich firm, to wiedzą, gdzie można szybko załatwić sprawę.