Produkcja opon w zeszłym roku zmniejszyła się o 6 proc. – wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego, obejmujących okres od stycznia do listopada. Najbardziej szokują wyniki z ostatniego miesiąca. Trzy fabryki zlokalizowane w naszym kraju wyprodukowały bowiem 2,9 mln sztuk – o blisko 16 proc. mniej niż przed rokiem.
Ewa Konopka, rzecznik prasowy Michelin Polska, zaznacza, że w dużej części wyprodukowane u nas opony trafiają na eksport. Jak twierdzi Karol Niciński, prezes Stowarzyszenia Przemysłu Gumowego „Ekoguma”, mniejszy popyt na produkowane w Dębicy, Olsztynie czy Poznaniu opony to właśnie efekt załamania popytu na nowe samochody nie tyle na polskim, ile na zachodnioeuropejskim rynku. Podkreśla on, że to właśnie fabryki samochodów, a nie odbiorcy indywidualni są największym odbiorcą opon.
Z danych europejskiego stowarzyszenia producentów samochodów ACEA wynika, że na Starym Kontynencie liczba zarejestrowanych nowych samochodów osobowych zmniejszyła się w zeszłym roku o prawie 8 proc. Są jednak też kraje, w których spadki sięgają 20 proc. Do nich należą Włochy, do których trafia najwięcej aut produkowanych z kolei przez polską fabrykę Fiata w Tychach. Jak dopiero co wyliczyły władze koncernu, w zeszłym roku z zakładu wyjechało 348,5 tys. samochodów – o 25 proc. mniej niż w 2011 r.
Potwierdzają to dane GUS, z których wynika, że produkcja opon do samochodów osobowych zmniejszyła się w zeszłym roku o blisko 12 proc. W listopadzie aż o 19 proc.
Reklama
Gorzej jest tylko w segmencie opon do ciągników rolniczych. Ze względu na skalę ten segment nie wpływa jednak w sposób istotny na obraz całego rynku.
Reklama
Jak twierdzi Niciński, na sytuację branży oponiarskiej w 2013 r. wpływ będzie mieć przede wszystkim koniunktura na rynku motoryzacyjnym. Prognozy ekspertów w tym akurat zakresie są niestety pesymistyczne. Spadki w sprzedaży nie będą na pewno tak duże jak w zeszłym roku. Według prognozy światowej firmy Euler Hermes w 2013 r. rynek zachodnioeuropejski zmniejszy się o 2–3 proc. To może przełożyć się na spadki u poddostawców, takich jak firmy oponiarskie, dwu-, a być może nawet trzykrotnie silniej.
Jak się okazuje, zmniejszenie produkcji samochodów w Polsce to niejedyne zmartwienie branży oponiarskiej. – Widzimy inne niebezpieczeństwo, a nawet realne już kłopoty wielu firm związanych z motoryzacją: utratę płynności finansowej – wskazuje Michał Modrzejewski, dyrektor działu analiz należności w Euler Hermes Collections z Grupy Allianz, firmy dostarczającej raporty handlowe oraz odzyskującej należności. W trudnych czasach przesunięcia terminów płatności praktykują bowiem nawet największe koncerny produkujące samochody. To dobija poddostawców, nawet jeśli mają oni pełne portfele zamówień. Tym bardziej że w takich okolicznościach nerwowe stają się także banki, które często decydują się na odcięcie bieżących źródeł finansowania czy wręcz wymówienie umów kredytowych.