W 2011 r. szacunkowa średnia rentowność netto w polskiej branży dilerskiej była niższa niż 1 proc. – szacuje firma doradcza DCG Dealer Consulting Group na podstawie już dostępnych sprawozdań finansowych firm handlujących samochodami.

Źle, ale bez dramatu

Część branży bije na alarm. Choć tak niska rentowność sieci dilerskich nie jest niczym nowym, to zeszłoroczne dane dodatkowo zaniżają znacznie gorsze wyniki sprzedaży.
W 2011 r. zarejestrowano w naszym kraju 277,4 tys. nowych aut osobowych – o ponad 12 proc. mniej niż rok wcześniej. Oznacza to, że pod względem przychodowym rynek mógł skurczyć się aż o 3 mld zł, a do kas dilerów trafiło około 21,9 mld zł. Na czysto zysku do podziału pozostało więc około 21 mln zł, przy liczbie firm dilerskich szacowanej na 1,2 – 1,4 tys. zł. Statystycznie jeden punkt zarobił więc na czysto około 15 tys. zł.
Reklama
– Aż 47 proc. detalicznych sprzedawców pojazdów jest w bardzo słabej kondycji finansowej – ocenia Tomasz Starzyk z wywiadowni Soliditet Polska z Grupy Bisnode. Podkreśla, że w tej grupie 20,5 proc. to firmy w bardzo złej sytuacji.
Reklama
Jednak Marek Konieczny, szef DCG, uspokaja: sytuacja branży jest bardzo trudna, ale nie dramatyczna. – Taką rentowność mają dilerzy w większości krajów europejskich – mówi. Przypomina, że nawet rentowność na poziomie 0,6 proc. przy obrotach rzędu 100 mln zł daje niezłą sumę czystego zysku.

Trzeba się łączyć

Według dilerów lekiem na niską dochodowość biznesu jest konsolidacja. I ten proces jest w toku. Z corocznego rankingu TOP 50 przygotowywanego przez DCG wspólnie z Instytutem Badania Rynku Motoryzacyjnego Samar wynika, że do 50 największych firm dilerskich należy już blisko 39 proc. krajowego rynku. Jak mówi diler Piotr Chodzeń, górą są ci, którzy ostrożnie inwestowali, w niewielkim stopniu posiłkując się kredytem, lub posiadają środki własne. Tani pieniądz oraz rygorystyczna kontrola kosztów pozwalają nawet na rozwój. Przykład: w 2010 r. Chodzeń przejął większościowy pakiet spółki Carter, która sprzedaje samochody Toyoty w Gdańsku. To była pierwsza pozawarszawska akwizycja działającej dotąd na stołecznym rynku firmy. Po roku rentowność gdańskiego dilera wzrosła o 2 proc., a w zeszłym roku o kolejne 2 proc. – Teraz nawet nie myślimy o sprzedaży tych udziałów. Wręcz przeciwnie. Zastanawiamy się nad nowymi akwizycjami – mówi Chodzeń.
Chodzeń jest liczącym się graczem na polskim rynku, ale nie największym. W zeszłym roku największym konsolidatorem była wielkopolska Grupa Krotoski-Cichy. Dzięki zakupowi Auto Centrum Tadeusz (VW, Skoda, Szczecin), Niedbała (Opel, Poznań) i Sobkol/Auto Unia (VW, Audi, Nadarzyn k. Warszawy) grupa awansowała w rankingu największych polskich dilerów z trzeciego na drugie miejsce i zwiększyła swoją sprzedaż aż o 13,3 proc.

Serwis to margines

– Ostatnie lata nie należą do bardzo dochodowych, jednakże rentowność naszej sieci jest na poziomie zapewniającym bezpieczne funkcjonowanie – uspokaja Klaudyna Gorzan ze Skoda Auto Polska.
– Staramy się wspierać dilerów poprzez uatrakcyjnianie naszej oferty. Sprzedawcy mogą też liczyć na finansowane przez importerów akcje promocyjne oraz pomoc w optymalizacji prowadzenia biznesu. Chodzi np. o wskazywanie miejsc, w których można zarobić dodatkowe pieniądze, lub takich, gdzie można zaoszczędzić – mówi Gorzan.
Jednym z takich miejsc są naprawy serwisowe. To obecnie najbardziej opłacalne źródło przychodów dilerów. Nawet przy notowanym od lat spadku popytu na usługi do ASO wciąż przyjeżdża 70 – 80 proc. aut na gwarancji.
Jednak zdaniem ekspertów to sprzedaż wciąż decyduje o kondycji finansowej tej branży. Zgodnie z szacunkami Koniecznego z napraw serwisowych pochodzi bowiem tylko ok. 15 proc. przychodów punktu dilerskiego.